Niespodzianka...
Ponieważ ~ Noworoczne opowiadanie ~ dotyczące zaproszenia na bal wzbudziło w moich czytelnikach spore zainteresowanie, któremu towarzyszyło też i zaskoczenie, postanowiłam dziś uchylić rąbka tajemnicy, bo istnieje ciąg dalszy...
Czy Julia miała sen, który może się sprawdzić? Tak bywa, prawda? Zapraszam do przeczytania jeszcze jednego, obszernego fragmentu. Resztę pozostawiam domysłom czytelników, a ja zbliżam się do końca pisania mojej pierwszej krimi:)
Anna Strzelec
Część III
Śnieg, który spadł w nocy pokrył trawnik i
ścieżkę prowadzącą do domu. Adam powinien już wstać i zabrać się za odśnieżanie
– pomyślała. Jeśli nie pojechali na zapowiadaną integracyjną trzydniówkę,
mógłby się w domu zająć czymś pożytecznym. Ekspres do kawy cichym dźwiękiem dał
znak o wypełnionym zadaniu. Nalała sobie kawy i poszukała papierosa. Wiedziała,
że nie było to rozsądne, ale może w ten sposób uda jej się zebrać myśli. Co naprawdę
zdarzyło się minionej nocy? Trzeba znaleźć jakieś wytłumaczenie! Nie na darmo
przecież chodziła na kursy psychologii.
Prowadzący
wykłady tłumaczył im, że według Freuda każdy może nauczyć się interpretowania własnych
marzeń sennych i rozumienia nieświadomych procesów zachodzących w psychice.
Widocznie tak mam… mruknęła popijając kawę. Translacja mnie dopadła. Spełnienie
utajonych pragnień w sennej rzeczywistości… Freud wyróżnił trzy rodzaje pragnień,
które mogą być spełniane podczas snu. Mogą?
Szkoda,
że nie dokończyłam tamtych wykładów- medytowała. Z kubkiem kolejnej kawy w ręce
wyszła z kuchni i stanęła w drzwiach saloniku jak wryta. Na fotelu nie było
peleryny ani rudej peruki… Ostrożnie popchnęła uchylone drzwi do sypialni…
Szerokie łóżko po stronie męża świeciło pustką. ─ Jest tu kto? Wycofała się ostrożnie, na palcach, a
w głowie znów pojawił się drażniący ból. Poszukała tabletki i usiadła przy
oknie. Musi pozbierać się do kupy, zadzwonić do Barbie, Adama... Z pewnością to
głupie zaproszenie wywołało lawinę wspomnień. Czy przeżycia minionej nocy
zawierały w sobie jej ukryte marzenia?
Nie
studiowali razem z Frankiem, ale
spotykali się prawie każdego dnia. Miał nietypowy, płomienny kolor włosów i
talent, nie tylko plastyczny… Fascynował ją.
Siedziała w kuchni popijając kawę, głowa bolała coraz bardziej. Jak
pewnego lata w wakacyjny weekend, gdy prawie całą noc przebalowała z Frankiem
na prywatce w mieszkaniu jego kolegi na Starym Rynku. Spontaniczny pomysł i ich
kilkoro, wszyscy chyba byli już po trzecim roku studiów: z AWF-u, ASP-e, ktoś z
klasy fortepianu, ale przyszedł z gitarą i ona, Julia z psychologii oraz Barbie.
Tańczyli, pili gin z tonikiem, piwo, wygłupiali się przytulając i palili
zagraniczne papierosy. Mieszkanie rodziców Olego, jak na tamte czasy prezentowało
się bardzo ekskluzywnie. Jego ojciec pływał, a matka prowadziła butik. Pewnie
byli nadziani.
Pamięta, że pod koniec balangi, Barbie zrobiło
się niedobrze i ją też zemdliło, a stało się to, gdy Marta poczęstowała Pall
Mallem, które wtedy jak zagraniczne kosmetyki i ciuszki kupowało się za bony
lub dolce w Pewexie. Zapaliły i nie minęło kilka minut, wyszły zwymiotować do
łazienki. Julia miała wrażenie, że Marta zrobiła to specjalnie. Musiała podsłuchać,
gdy troszkę wcześniej Franek obejmując Julię półgłosem radził:- wystarczy, nie
pij tyle, znam twoje możliwości i uśmiechał się tak łobuzersko… A Julia chciała
się upić, aby nabrać odwagi… by ukryć się z nim gdzieś w tym obszernym
mieszkaniu i przeżyć dziś coś nadzwyczajnego. Tak ją kusiło jego spojrzenie,
uśmiech, mimowolny dotyk dłoni… Ach nie! Poszła się wyrzygać po drinku i
zaciągnięciu mocnym papierosem. Co za blamaże! Barbie wytarła jej buzię i postawiła na
nogi. Powracające dziewczyny powitał aplauz, śmiali się, gadali, z taśmy
leciała właśnie piosenka Hotel California… Franek podszedł do niej, zapytał czy
stało się coś, a potem przyniósł mineralnej z plasterkiem cytryny i usiedli na
dywanie pod ścianą przy drzwiach balkonowych. Taka była wtedy moda – siedzenie
na podłodze. Jakie to śmieszne… nikt na nikogo nie zwracał uwagi, a Franek
zasłonił ich wiszącą tam, jak kotarą brokatową materią. Niczym w teatrze znaleźli
się za kulisami i zaczęła się gra, której długo nie mogła zapomnieć. Bo było to
niesamowite, do obłędu prawie podniecające, gdy ją całował, wyjmował jej piersi
zza dekoltu i pieszcząc, szeptał, że chce, bardzo ją chce, a ona mówiła mu, że
ma przestać, bo za chwilę ktoś tu dla hecy zaglądnie i będą sprośnie
skomentować. Na to Franek uśmiechnął się, wygładził jej dekolt, włosy, pomógł
wstać i poprowadził za rękę między tańczącymi parami, biorąc po drodze ze
skrzynki butelkę piwa. Prześlizgnęli się do pokoiku, w którym jego kolega Oli
nocował, gdy odwiedzał matkę.
Julia
przymknęła oczy; - cholera, minęło tyle lat, a pamiętam, jakby to było
przedwczoraj… Usta miał słone, dłonie wędrowały natarczywie po jej ciele, zdejmowały Julii
wilgotną z podniecenia bieliznę, a oczy błyszczały mu jak dzikiemu kotu w
ciemności… Ale momenty z nim nie były szalonym zbliżeniem, bo nadciągnęły jak wiosenna
burza, niby ciepły deszcz pragnienia, który na nią spadł… Jak w tym wczorajszym
śnie coś się z nią stało … i już nic nie pamiętała.
Poczuła,
że ktoś nad nią się pochyla, dotyka… Chciała mu na nowo zarzucić ręce na szyję,
przyciągnąć do siebie, kochać obłędnie jak poprzednio, ale nie zrobiła tego, bo
dotyk zastąpiło gwałtowne potrząsanie. Otworzyła oczy i zobaczyła Barbie, która
ciągnęła ją za ramię, mówiąc: - aleś się załatwiła, wstawaj, rodzice Olego
wrócili, wszyscy już wyszli. Zamówiłam taxi, jedziemy do domu. - A Franek,
gdzie jest Franek? - wymamrotała. - Marta odwiozła go do domu, ledwo trzymał się
na nogach.
***
Za oknem powoli wstawał dzień. Drzewa z sąsiedztwa rzucały cień na śnieg pokrywający ogród. Kot sąsiada przebiegł szybko zostawiając ślady łapek. – Dlaczego nie mamy żadnego żywego stworzenia w domu? Kota, psa albo kanarka? – myślała. – Adam nie lubił zwierząt. Do diabła z Adamem. Wzrok Julii padł na kalendarz z zaznaczonym kolorowo dniem. Do kalendarza zieloną klamerką przypięte było otrzymane, zagadkowe zaproszenie.
-
Spokojnie panie Freud, jutro się wszystko okaże.
Komórka
zaćwierkała, na displayu widniało imię Barbie. Bardzo dobrze, może ona coś
więcej jeszcze pamięta.
─
Sorry, Julie, obudziłam cię?
─
Nie, nie wszystko Ok., piję kawę i od godziny wypędzam ból głowy.
─
O moja biedna, a ja jeszcze walczę z zatokami, ale myślę, że do jutra zdążę.
Rozmawiała
z Barbie, myśląc, że znajdzie jakiś punkt zaczepienia nawiązujący do
wczorajszego wieczoru, nocy…, że nie wszystko było magią, senną marą, albo nie
wiadomo czym.
─
W dalszym ciągu myślisz, że to Franek przysłał nam zaproszenia?
Julia
przytaknęła. Wzięła jeszcze jedną tabletkę z kartonika i popiła stygnącą kawą,
a Barbie pociągając nosem paplała dalej.
─
Chyba masz rację i coś mi się wczoraj przypomniało. Pamiętasz tę aferę na
wernisażu?
─
Nie bardzo. Jaką?
─
Pewnie nie chcesz pamiętać. Barbie głos zabrzmiał nieco złośliwie ─ przypomnieć
ci?
─
No dalej, wal.
─
Wernisaż Franka i Marty. Oni już chodzili ze sobą cały rok, a na zakończenie
studiów zrobili party, powysyłali zaproszenia, szmery, bajery połączone z
wernisażem swoich prac.
─
Coś mi świta ─ mruknęła.
Uczucie
żalu i zazdrości ściskało ją totalnie, gdy w ostatnich dniach akademickiego roku,
uśmiechnięci rozdawali swoje zaproszenia. Specjalnie przyszli do nich, aby je
wręczyć osobiście zamiast wysyłać: Julii, Barbie i Tomaszowi, którzy był jej
chłopakiem. Julia nie widywała Franka i myślała, że dzieje się tak, gdyż po tej
prywatce z pewnością uznał ją za łatwą dziewczynę, a Franek był jej pierwszym, chociaż
miała już dwadzieścia lat. Ich kontakty ograniczały się wtedy do telefonicznych
rozmów i nie znajdowała okazji, by patrząc mu prosto w te cholernie ładne,
szarozielone oczy wszystko opowiedzieć. Za którymś razem, gdy zadzwoniła do
niego wykręcił się brakiem czasu, nawałem pracy, projektami do wykonania na
zamówienie. - Zbieram kasę na wyjazd do Anglii, sorry, mówił, no i dyplomowy
się zbliża. Argumenty nie do podważenia. Nie proponował już spotkania, nie
zapytał, co u niej… Nie liczyła się więcej w jego życiu. Żałosne. Teraz też
ściskało ją uczucie, które było trochę inne, bo jeśli on zaprasza, to coś
musiało się chyba wydarzyć…
Ich obrazy były piękne. Franek w swojej technice i wyrazie skłaniał się w
kierunku Miró. Fantazja rozrzucona w barwnej przestrzeni. Prace Marty miały w
sobie nowoczesną tajemniczość i Julii trudno było się nimi zachwycać. Chociażby
dlatego, że ona zabrała jej Franka i w sercu Julii w dalszym ciągu oprócz żalu, tliła się nienawiść.
─
Jesteś? Nie słyszę cię ─ stwierdziła Barbie.
─
Jestem, jestem ─ Julia wstała, by ponownie włączyć maszynkę do kawy.
─
A przypominasz sobie, że po tym party, gdy oni zaczęli pakować swoje obrazy
okazało się, że jednego z nich brakuje? Sorry, muszę wysmarkać nos.
Julia nalała trzecią filiżankę, obiecując
sobie w duchu solennie, że zaraz skończy pogaduchy, które nic mądrego nie
przynoszą, zrobi sobie grzankę i pójdzie pod prysznic.
─
Już jestem. ─ Barbie niestrudzenie kontynuowała wspomnienia sprzed kilkunastu
lat. Brakowało wtedy jednego
obrazu Marty! ─ prawie krzyknęła.
─
Nie wrzeszcz, nie pamiętam. Wyszłam wtedy wcześniej, bo byłam umówiona z
Adamem. Następnego dnia wyjeżdżaliśmy na urlop na Mazury. Pamiętasz? ─ zapytała
złośliwie.
Barbie
roześmiała się. ─ Tak, gdzieś tam razem wyjeżdżaliście, nawet z namiotem. I
wracając do tematu dodała: ─ Najpierw myśleli, że ktoś zrobił im kawał i go
schował, ale gdy po kilku dniach nie było żadnego sygnału od znajomych
dowcipnisiów, zajęła się tym faktem policja. Poszukiwania podobno trwają do
dziś, bo Marta wyceniła go dość wysoko. Jej obraz zajął pierwsze miejsce w
konkursie młodych plastyków w Paryżu.
─
Kurcze, jakoś uszło to mojej uwadze. A który to był z obrazów Marty?
─
Taka szalona tempera. Zatytułowała go: Bal maskowy.
─
Acha, to przykre. Sorry Barbie, ale w brzuchu mnie ściska, nic jeszcze nie
jadłam.
─
Ok., wpadnę jutro, to pogadamy, dobrze?
─
Ależ jasne i umówimy się. Zdrowiej szybko!
.......................................................................
-
Spokojnie panie Freud, jutro się wszystko okaże.
Komórka
zaćwierkała, na displayu widniało imię Barbie. Bardzo dobrze, może ona coś
więcej jeszcze pamięta.
─
Sorry, Julie, obudziłam cię?
─
Nie, nie wszystko Ok., piję kawę i od godziny wypędzam ból głowy.
─
O moja biedna, a ja jeszcze walczę z zatokami, ale myślę, że do jutra zdążę.
Rozmawiała
z Barbie, myśląc, że znajdzie jakiś punkt zaczepienia nawiązujący do
wczorajszego wieczoru, nocy…, że nie wszystko było magią, senną marą, albo nie
wiadomo czym.
─
W dalszym ciągu myślisz, że to Franek przysłał nam zaproszenia?
Julia
przytaknęła. Wzięła jeszcze jedną tabletkę z kartonika i popiła stygnącą kawą,
a Barbie pociągając nosem paplała dalej.
─
Chyba masz rację i coś mi się wczoraj przypomniało. Pamiętasz tę aferę na
wernisażu?
─
Nie bardzo. Jaką?
─
Pewnie nie chcesz pamiętać. Barbie głos zabrzmiał nieco złośliwie ─ przypomnieć
ci?
─
No dalej, wal.
─
Wernisaż Franka i Marty. Oni już chodzili ze sobą cały rok, a na zakończenie
studiów zrobili party, powysyłali zaproszenia, szmery, bajery połączone z
wernisażem swoich prac.
─
Coś mi świta ─ mruknęła.
Uczucie
żalu i zazdrości ściskało ją totalnie, gdy w ostatnich dniach akademickiego roku,
uśmiechnięci rozdawali swoje zaproszenia. Specjalnie przyszli do nich, aby je
wręczyć osobiście zamiast wysyłać: Julii, Barbie i Tomaszowi, którzy był jej
chłopakiem. Julia nie widywała Franka i myślała, że dzieje się tak, gdyż po tej
prywatce z pewnością uznał ją za łatwą dziewczynę, a Franek był jej pierwszym, chociaż
miała już dwadzieścia lat. Ich kontakty ograniczały się wtedy do telefonicznych
rozmów i nie znajdowała okazji, by patrząc mu prosto w te cholernie ładne,
szarozielone oczy wszystko opowiedzieć. Za którymś razem, gdy zadzwoniła do
niego wykręcił się brakiem czasu, nawałem pracy, projektami do wykonania na
zamówienie. - Zbieram kasę na wyjazd do Anglii, sorry, mówił, no i dyplomowy
się zbliża. Argumenty nie do podważenia. Nie proponował już spotkania, nie
zapytał, co u niej… Nie liczyła się więcej w jego życiu. Żałosne. Teraz też
ściskało ją uczucie, które było trochę inne, bo jeśli on zaprasza, to coś
musiało się chyba wydarzyć…
Ich obrazy były piękne. Franek w swojej technice i wyrazie skłaniał się w
kierunku Miró. Fantazja rozrzucona w barwnej przestrzeni. Prace Marty miały w
sobie nowoczesną tajemniczość i Julii trudno było się nimi zachwycać. Chociażby
dlatego, że ona zabrała jej Franka i w sercu Julii w dalszym ciągu oprócz żalu, tliła się nienawiść.
─
Jesteś? Nie słyszę cię ─ stwierdziła Barbie.
─
Jestem, jestem ─ Julia wstała, by ponownie włączyć maszynkę do kawy.
─
A przypominasz sobie, że po tym party, gdy oni zaczęli pakować swoje obrazy
okazało się, że jednego z nich brakuje? Sorry, muszę wysmarkać nos.
Julia nalała trzecią filiżankę, obiecując
sobie w duchu solennie, że zaraz skończy pogaduchy, które nic mądrego nie
przynoszą, zrobi sobie grzankę i pójdzie pod prysznic.
─
Już jestem. ─ Barbie niestrudzenie kontynuowała wspomnienia sprzed kilkunastu
lat. Brakowało wtedy jednego
obrazu Marty! ─ prawie krzyknęła.
─
Nie wrzeszcz, nie pamiętam. Wyszłam wtedy wcześniej, bo byłam umówiona z
Adamem. Następnego dnia wyjeżdżaliśmy na urlop na Mazury. Pamiętasz? ─ zapytała
złośliwie.
Barbie
roześmiała się. ─ Tak, gdzieś tam razem wyjeżdżaliście, nawet z namiotem. I
wracając do tematu dodała: ─ Najpierw myśleli, że ktoś zrobił im kawał i go
schował, ale gdy po kilku dniach nie było żadnego sygnału od znajomych
dowcipnisiów, zajęła się tym faktem policja. Poszukiwania podobno trwają do
dziś, bo Marta wyceniła go dość wysoko. Jej obraz zajął pierwsze miejsce w
konkursie młodych plastyków w Paryżu.
─
Kurcze, jakoś uszło to mojej uwadze. A który to był z obrazów Marty?
─
Taka szalona tempera. Zatytułowała go: Bal maskowy.
─
Acha, to przykre. Sorry Barbie, ale w brzuchu mnie ściska, nic jeszcze nie
jadłam.
─
Ok., wpadnę jutro, to pogadamy, dobrze?
─
Ależ jasne i umówimy się. Zdrowiej szybko!
.......................................................................
Ktoś ukradł obraz, no i zaczyna się intryga... chyba nie będzie to takie proste, na jakie wygląda, prawda Pani Aniu?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się! jak zwykle :)
Agniecha
Och, Haniu....Twoje Opowiadanie nabiera coraz wyraźniej cech kryminalnej zagadki! Ale jakże miła niespodzianka w dzisiejszym Fragmencie - spora dawka wzruszających wspomnień, oczywiście dla tych z pokolenia "dzieci kwiatów". Łza w oku się kręci na myśl o tych beztroskich, szalonych studenckich czasach, tych prywatkach, tej muzyki i...różnych zdarzeń, o których pamięta się do dziś, bo były pierwsze! No i tak się we wspomnieniach zanurzyłam, że znów nie wiem, czy Julia straciła to dziewictwo z Frankiem? czy znów te freudowskie sny? Ach, Haniu, stajesz się mistrzem w budowaniu napięcia!
OdpowiedzUsuńHa, ha :) straciła i cieszyć się powinna, że w ciąży z pięknotem nie była! Dziewczyny popiją i lekkomyślnie lecą jak te ćmy do ognia... Dzięki za uznanie, cieszę się :)
UsuńAgnieszko :) Nie będzie takie proste, zapewniam Cię i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo i znów nie wiadomo - gdzie prawda(jawa), a gdzie sen...?
OdpowiedzUsuńEwa Cz.
Tym razem jawa i trochę wspomnień :)
OdpowiedzUsuń... i rola Barbie w całej tej intrydze ???
Usuń..zaczynasz by mistrzynią kryminałów i...scen erotycznych..No,no...
OdpowiedzUsuńdanka
Sweet,sweet scenka, prawda Danusiu?
Usuńmiodzik,miodzik..Kobiety lubią takie scenki..A mężczyźni??
Usuńdanka
Jak dotąd żaden nie skomentował, więc nie wiem, muszę popytać :)
UsuńDaj Twojemu mężczyżnie do przeczytania, będzie pierwszy :)
Usuń