Opowiadanie, które w zasadzie uważam za mój debiut, ponieważ jest inne niż dotychczas przeze mnie napisane...
Poniżej publikuję je w całości i zapraszam :)
CZ.I
─ Halo, proszę pani ─ usłyszała wołanie, które dobiegało od strony ogrodowej furtki. Listonosz stał przy rowerze, na którym co rano, oprócz sobót i świąt okrążał ich osiedle, a dziś machał do niej trzymaną w ręce kopertą.
─ Taak? Przecież zapchana reklamami i jeszcze przedświątecznymi ulotkami. Chce pani, żeby przebiegający pies wyciągnął, albo wiatr porwał? Taki ładny list… ─ dodał podając jej kopertę ozdobioną kolorową grafiką.
─ Dzięki za troskę. Faktycznie, nazbierało się tego, zaraz opróżnię.
─ A ten kot, to siedzi tutaj jak żywy ─ zaśmiał się wsiadając na swój wehikuł i z okrzykiem: ─ „Szczęśliwego Nowego Roku” zniknął za zakrętem ulicy Ogrodowej.
Czarnobiały, drewniany kot siedzący na skrzynce pocztowej podobał się wszystkim odwiedzającym. Podobnego widziała w Stony Brook, podczas swojego krótkiego pobytu w Stanach. Zrobiła mu zdjęcie, a po powrocie zaniosła je do znajomego snycerza. Po kilku dniach nikt nie miał tak oryginalnej skrzynki na listy, jak oni!
─ Sama jesteś?
─ Tak, Adam jeszcze nie wrócił.
─ A co robisz?
─ Bawiłam się w okulistkę ─ roześmiała się.
─ Możesz jaśniej?
─ Ojej, przyprawiałam nareszcie oczy mojemu kotu na skrzynce.
─ Był już u ciebie listonosz?
─ No był, i co? ─ odpowiedziała i w tym momencie przypomniała sobie list, którego dotąd nie otworzyła.
─ I co na to powiesz? Głos przyjaciółki brzmiał nieco tajemniczo.
─ Barbie, jeszcze go nie otworzyłam! Poczekaj, nic nie mów, zaraz zobaczę i oddzwonię ci, ok.?
─ No to czekam. Bez video telefonu można było poznać, że Barbara, którą w ogólniaku nazywali Barbie, uśmiecha się.
Jasnozielona koperta ozdobiona była graficznymi, noworocznymi motywami, jakby ktoś, niewątpliwie utalentowany pod wpływem dobrego humoru bawił się piórkiem i pędzlem. Julia nie chcąc niszczyć plastycznej oprawy tajemniczego listu, ostrożnie rozcięła nożem kopertę dopiero teraz zauważając, iż nie ma na niej nadawcy.
***
─ Myślę, że to miły dowcip. Kto w dzisiejszych czasach wysyła eleganckie zaproszenia na Bale Maskowe? Rozumiem, że ty też dostałaś?
─ Musimy się spotkać i porównać. Masz niebieski?
─ Nie, zielony. Odbędzie się w teatrze West End, 5 stycznia, początek o godz.20,00.
─ U mnie podobnie.
─ Ale Barbie, to nie jest normalne zaproszenie. Ktoś zwraca się do mnie poufale „per Julio”, a dalej, że prawdopodobnie przyjmę jego list ze zdziwieniem, ale ma nadzieję, że nie odmówię, bo upłynęło tak wiele czasu od naszego ostatniego spotkania itd…
─ U mnie treść jest podobna ─ śmiała się Barbara, tylko „per Barbie”.
─ Ktoś robi nam noworoczny kawał, ale jedno jest pewne, on nas zna ─ mówiła Julia przyglądając się ozdobnemu pismu i grafice przedstawiającej balowe gadżety, i dekoracyjne maseczki.
─ Barbie, jesteś?
─ Tak?
─ Myślę, że chyba wiem. Pamiętasz rudego Franka z naszej klasy? Po maturze robił Akademię Plastyczną. Podobno krótko po nas też przyjechał do Anglii.
─ Czemu akurat Franio przyszedł ci do głowy? Nie jest to zbyt proste?
─ Tak sobie pomyślałam… Poufałość jego listu… Myśmy chodzili ze sobą parę miesięcy, ale jak to często bywa przestało nam się układać. Rozstaliśmy się, a ja poznałam Adama. Resztę już znasz.
Po drugiej stronie słychać było westchnienie przyjaciółki.
─ No to co robimy? Pójdziemy sprawdzić?
─ Kochana! Bal maskowy kostiumowy! Ciuchy nam będą potrzebne!
─ To jasne! Z wypożyczalni!
Barbie, atrakcyjna blondynka, którą nie na darmo tak w szkole nazywano, nie narzekająca na brak męskiego towarzystwa wokół siebie i lubiąca dyskotekowe okazje, zawołała entuzjastycznie do słuchawki – jutro do ciebie wpadnę – i wyłączyła się.
Julia ponownie obejrzała otrzymany list i zamyśliła się. Jeśli jej przypuszczenia są słuszne… Franek jeszcze pamięta... Szkoda, że się tak między nimi skończyło… Ładnie napisał: „chcę cię znów zobaczyć, Julio z tamtych lat”… A co on u licha robi w teatrze?
Przed domem zatrzymało się auto, z którego wysiadł Adam. Po chwili, słysząc kroki męża w przedpokoju spiesznie ukryła zaproszenie w swojej szufladzie z bielizną.
***
─ Julie?
Z dekoracyjnie złożoną kartką również jasnozieloną
usiadła na kanapie. Szybko przebiegła oczami treść raz, po czym drugi,
roześmiała się i wywołała w telefonie numer
Barbie.
─ Tak? ─ usłyszała jej głos. ─
Masz?─ Myślę, że to miły dowcip. Kto w dzisiejszych czasach wysyła eleganckie zaproszenia na Bale Maskowe? Rozumiem, że ty też dostałaś?
─ Musimy się spotkać i porównać. Masz niebieski?
─ Nie, zielony. Odbędzie się w teatrze West End, 5 stycznia, początek o godz.20,00.
─ U mnie podobnie.
─ Ale Barbie, to nie jest normalne zaproszenie. Ktoś zwraca się do mnie poufale „per Julio”, a dalej, że prawdopodobnie przyjmę jego list ze zdziwieniem, ale ma nadzieję, że nie odmówię, bo upłynęło tak wiele czasu od naszego ostatniego spotkania itd…
─ U mnie treść jest podobna ─ śmiała się Barbara, tylko „per Barbie”.
─ Ktoś robi nam noworoczny kawał, ale jedno jest pewne, on nas zna ─ mówiła Julia przyglądając się ozdobnemu pismu i grafice przedstawiającej balowe gadżety, i dekoracyjne maseczki.
─ Barbie, jesteś?
─ Tak?
─ Myślę, że chyba wiem. Pamiętasz rudego Franka z naszej klasy? Po maturze robił Akademię Plastyczną. Podobno krótko po nas też przyjechał do Anglii.
─ Czemu akurat Franio przyszedł ci do głowy? Nie jest to zbyt proste?
─ Tak sobie pomyślałam… Poufałość jego listu… Myśmy chodzili ze sobą parę miesięcy, ale jak to często bywa przestało nam się układać. Rozstaliśmy się, a ja poznałam Adama. Resztę już znasz.
Po drugiej stronie słychać było westchnienie przyjaciółki.
─ No to co robimy? Pójdziemy sprawdzić?
─ Kochana! Bal maskowy kostiumowy! Ciuchy nam będą potrzebne!
─ To jasne! Z wypożyczalni!
Barbie, atrakcyjna blondynka, którą nie na darmo tak w szkole nazywano, nie narzekająca na brak męskiego towarzystwa wokół siebie i lubiąca dyskotekowe okazje, zawołała entuzjastycznie do słuchawki – jutro do ciebie wpadnę – i wyłączyła się.
Julia ponownie obejrzała otrzymany list i zamyśliła się. Jeśli jej przypuszczenia są słuszne… Franek jeszcze pamięta... Szkoda, że się tak między nimi skończyło… Ładnie napisał: „chcę cię znów zobaczyć, Julio z tamtych lat”… A co on u licha robi w teatrze?
Przed domem zatrzymało się auto, z którego wysiadł Adam. Po chwili, słysząc kroki męża w przedpokoju spiesznie ukryła zaproszenie w swojej szufladzie z bielizną.
***
─ Julie?
Wszedł
do kuchni, gdzie przygotowywała spóźniony obiad. Stanął za nią wyjmującą z
mikrofali krokiety pozostałe im ze świąt Bożego Narodzenia i pocałował w odkryte
ramię. Co to za moda z tymi bluzami. Wyglądają na fatalnie rozciągnięte i po
jednej stronie opadają aż do łokcia ─ myślał. Rozumiem, że na plaży, ale
zimą?
Julia obróciła się: ─ Zjesz? Są jeszcze pyszne i z sosem grzybowym?
─ Jeśli mi przedwczoraj nie zaszkodziły, to chętnie dokończę.
─ Nie mamy innego wyboru, nie chciało mi się gotować, za to jutro sobie powetujemy. Łosoś w kilku postaciach!
─ Kobieto! Ryba na Sylwestra?
─ Tak. Ode mnie ryba, a Barbie kombinuje jakieś sałatki i wołowe zawijańce.
Zrobię też szarlotkę. Martin przygotuje oprawę muzyczną. Obiecał przyjść około 20-tej.
Martin był chłopakiem przybyłym w odwiedziny do ich znajomych sąsiadów i Julia zaprosiła go chcąc zapewnić męskie towarzystwo przyjaciółce.
Adam nie pytając żony czy napije się razem z nim, otworzył dwie puszki piwa i mruknąwszy ; - no, zobaczymy- zasiadł do stołu. Ona i tak prawie zawsze lubiła to, co on i przeważnie zgadzała się na jego propozycje, obojętnie czego one dotyczyły. Rutyna małżeńska jak zbyt ciasno zawiązany krawat.
Julia popijała Guinnessa na którego szczerze mówiąc mało miała ochoty i zastanawiała się, co zrobić z otrzymanym od nieznajomego zaproszeniem. W zasadzie wyjście z domu, na całą noc i tylko we dwie z Barbie nie wchodziło w rachubę. Co prawda Adam często zostawał dłużej biurze, tłumacząc się nawałem pracy, a szczególnie teraz pod koniec roku… ale podczas ich minionych ośmiu lat małżeństwa nie wybywali osobno na żadne przyjęcia. Wieczory spędzali przed telewizorem, czasem szli do kina lub na proszone kolacje urządzane przez szefową Adama dla grona współpracowników. Dzieci nie mieli. Julia na początku żałowała, że tak jest i – nie wiadomo z czyjego powodu, ale Adam zamykał temat twierdząc, że on nie ma czasu na poddawanie się jakimś tam badaniom. Julia przestała więc wspominać o dzieciach i zastanawiała się czy by nie pójść do pracy i tym samym bardziej „między ludzi”.
Julia obróciła się: ─ Zjesz? Są jeszcze pyszne i z sosem grzybowym?
─ Jeśli mi przedwczoraj nie zaszkodziły, to chętnie dokończę.
─ Nie mamy innego wyboru, nie chciało mi się gotować, za to jutro sobie powetujemy. Łosoś w kilku postaciach!
─ Kobieto! Ryba na Sylwestra?
─ Tak. Ode mnie ryba, a Barbie kombinuje jakieś sałatki i wołowe zawijańce.
Zrobię też szarlotkę. Martin przygotuje oprawę muzyczną. Obiecał przyjść około 20-tej.
Martin był chłopakiem przybyłym w odwiedziny do ich znajomych sąsiadów i Julia zaprosiła go chcąc zapewnić męskie towarzystwo przyjaciółce.
Adam nie pytając żony czy napije się razem z nim, otworzył dwie puszki piwa i mruknąwszy ; - no, zobaczymy- zasiadł do stołu. Ona i tak prawie zawsze lubiła to, co on i przeważnie zgadzała się na jego propozycje, obojętnie czego one dotyczyły. Rutyna małżeńska jak zbyt ciasno zawiązany krawat.
Julia popijała Guinnessa na którego szczerze mówiąc mało miała ochoty i zastanawiała się, co zrobić z otrzymanym od nieznajomego zaproszeniem. W zasadzie wyjście z domu, na całą noc i tylko we dwie z Barbie nie wchodziło w rachubę. Co prawda Adam często zostawał dłużej biurze, tłumacząc się nawałem pracy, a szczególnie teraz pod koniec roku… ale podczas ich minionych ośmiu lat małżeństwa nie wybywali osobno na żadne przyjęcia. Wieczory spędzali przed telewizorem, czasem szli do kina lub na proszone kolacje urządzane przez szefową Adama dla grona współpracowników. Dzieci nie mieli. Julia na początku żałowała, że tak jest i – nie wiadomo z czyjego powodu, ale Adam zamykał temat twierdząc, że on nie ma czasu na poddawanie się jakimś tam badaniom. Julia przestała więc wspominać o dzieciach i zastanawiała się czy by nie pójść do pracy i tym samym bardziej „między ludzi”.
Mąż Barbie od pół roku pracował służbowo w Kapsztadzie, a
ona przyjmowała zaproszenia innych żon, których mężowie też na południu Afryki
przebywali i nie omijała żadnej okazji, aby się zabawić.
Co zrobić z tym fantem teraz? Zaproszenie kusiło Julię, bo pachniało zagadką, przygodą, jakiej dotąd nie zaznała… Była pewna, że jeśli z niego nie skorzysta, może ominąć ją coś nadzwyczajnego.
Co zrobić z tym fantem teraz? Zaproszenie kusiło Julię, bo pachniało zagadką, przygodą, jakiej dotąd nie zaznała… Była pewna, że jeśli z niego nie skorzysta, może ominąć ją coś nadzwyczajnego.
***
Jak on napisał? „Chcę cię znów zobaczyć, Julio z tamtych lat”…
Te słowa powodowały podniecenie, jakiego Adam już dawno w niej nie wzbudzał.
***
CZ. II
Telefon dzwonił natrętnie dalej i Barbie podskakując,
gdyż na jednej nodze miała już naciągniętą pończochę kabaretkę podczas gdy
druga ciągnęła się za nią po podłodze, dopadła telefonu:
─ Halo? Tak, to ja… Słuchała przez moment głosu z
tamtej strony, a następnie siadając na
fotelu i próbując podciągnąć spuszczającą się pończochę zażartowała: ─ Ach, mój
drogi D'Artagnan, czyżbym słyszała
niepewność w twoim głosie? Po czym roześmiała się dodając: ─ Wszystko będzie OK.
i po naszej myśli, zobaczysz! A teraz wybacz panie, bom jeszcze nie całkiem
gotowa ─ i odłożyła słuchawkę.
Dopiero wczoraj pojechały
do wypożyczalni wybrać stroje do przebrania na bal, będącym najważniejszym tematem
ostatnich dni, które upłynęły niesamowicie dziwacznie.
Julia była wściekła.
Jej sylwestrowe plany zupełnie spaliły na panewce:
Barbie rozchorowała się i nie chcąc nikogo zarażać postanowiła zostać w domu.
Zaproszonego Martina zgarnęło kilku znajomych, którzy niespodziewanie odkryli jego
pobyt w Londynie. Było to zresztą całkiem zrozumiałe postępowanie młodego
człowieka i nie mogła mieć do nikogo żalu. Do zaziębionej przyjaciółki też nie.
Uściskali się więc z Adamem o północy, życząc sobie pomyślnego Nowego Roku, po
czym mąż poszedł spać, a Julia została przed telewizorem słuchając jak nieśmiertelna
ABBA obwieszcza wszystkim Happy New Year i popijając drink za drinkiem.
Następnego dnia zdecydowała się powiedzieć Adamowi o
tajemniczym zaproszeniu i zaproponować mu wspólne wyjście na bal. Mąż z uśmiechem
obejrzał list, komentując: - o, jakiś tajemniczy wielbiciel… i pokręcił
przecząco głową:
─ Niestety,
nie będę mógł wam towarzyszyć. 5-tego stycznia wyjeżdżamy do Brighton.
─ Wyjeżdżamy? To znaczy kto? Julia była zaskoczona,
ale niezbyt zmartwiona. Miała nadzieje, że Adam tego nie zauważył.
─ Szef zorganizował noworoczne spotkanie
pracowników.
Uśmiechnęła się: ─ Jak to się w Polsce nazywało?
Wyjazd integracyjny?
─ Nie przesadzaj moja droga. Weźmiecie sobie taxi i
życzę ci dobrej zabawy.
***
Strój, peruka i maseczka leżały na łóżku kusząc
swoim wyglądem. Były tajemnicą i zapowiedzią. Za chwilę, gdy zrobi makijaż i
ubierze się, Julia stanie się kimś innym… upragnionym marzeniem, dziewczyną z
dawnych lat…
Dźwięk telefonu spowodował szybsze bicie jej serca.
─ Halo?
─ No i co tam u ciebie? Adam już pojechał? ─ zapytał
głos Barbie.
Odetchnęła z ulgą. ─ Tak, już wczoraj po południu.
─ A ty jak daleko jesteś, już wystrojona? Roześmiały
się .
─ Właśnie mam
zamiar przemieniać się w pewną Wenecjankę z Pałacu Dożów. Gdy będę gotowa,
zadzwonię do ciebie, OK?
Po parunastu minutach zobaczyła w lustrze młodą kobietę,
elegancką, trochę smutną, ale bardzo atrakcyjną i tajemniczą.
Jestem gotowa na spotkanie z tobą ─ szepnęła, próbując
całą siłą wyobraźni przypomnieć sobie twarz i sylwetkę Franka…
Przed domem zatrzymała się taksówka, kierowca dał
sygnał zawiadamiający o swoim przybyciu, a Julia wychodząc z domu i
podtrzymując fałdy długiej, błękitnej spódnicy pomyślała, że jeśli miałoby być
zupełnie jak w bajce, przed dom powinna zajechać kareta.
Ale to tylko Barbie otworzyła drzwi taxi i śmiejąc się
ponaglała ją: ─ Dalej, dalej, wsiadaj, nie powinnyśmy się spóźnić.
***
Auta zajeżdżające przed Teatrem West End pozwalały
wysiąść zaproszonym na bal gościom i zaraz odjeżdżały na niedaleki parking.
Postacie z literatury, historii i bajek wypełniały kolorowym kalejdoskopem hol.
Panowało wesołe ożywienie, znajomi śmiali się i witając, chwalili wzajemnie wybór
stroju. Julia poczuła się trochę nieswojo, tym bardziej, że Barbie nie mówiąc
dokąd idzie, oddaliła się od miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą razem stały.
Jakiś mężczyzna w podeszłym wieku oddał ukłon w stronę Julii. Jego strój
wskazywał na styl francuski z królewskiego dworu, ze względu na białe pończochy,
dopasowany żakiet i ułożoną w loki perukę. Zaśmiała się w duchu, oddała z
gracją ukłon i zasłoniła twarz wachlarzem. Atmosfera, która tutaj panowała
naprawdę przypominała filmowe sceny z XVII wieku, tylko dla przykładu myszka
Miki z kaczorem Donaldem niezbyt pasowali do tej epoki, ale prezentowali się
bardzo wdzięcznie i słodko.
Odnalazła się Barbie niosąca dla nich wejściowe
karty… Julia chciała zapytać przyjaciółkę gdzie była, czemu zostawiła ją samą i
skąd te karty, ale usłyszała głos zapraszający do sali i wszyscy w takt
dochodzącej muzyki, która była miłym dla ucha, ale nieznanym jej walcem zaczęli
z szumem krynolin i stukaniem obcasów posuwać się w kierunku szerokich wejściowych
drzwi. Panowie musieli uważać na przypięte do pasa szable, przepiękny Kot w
butach podkręcał sumiastego wąsa i uwodząco spoglądał w kierunku Barbie, która
do swojej prawdziwej sylwetki, jaką obdarowała ją natura dodała pyszną blond perukę i maseczkę z uwodzącym makijażem.
Przy drzwiach przebrany za królewskiego pazia stał młody
mężczyzna, który odebrał od Julii kartę wstępu, a obok niego… Któż to był, na
miłość boską i u licha? Wysoki, szczupły z rozpuszczonymi do ramion płomienno
rudymi włosami… Czy mężczyzna może mieć włosy tego koloru, czy to peruka? Tylko
oczy przykryte maseczką uśmiechały się do niej… Elegancko przycięty wąsik,
prawdziwy czy przyklejony, strój giermka… czarna peleryna artysty…
─ Julia?
─ Franek!!!
Wodzirej zapraszał do tańca, zapowiadał , że teraz
panowie na prawo, a panie na lewo… Julia myślała - po co nam ten wodzirej,
wszystko zaraz popsuje…
Mężczyzna, którego kiedyś kochała objął ją i
wyprowadził z kręgu obcych przebierańców. Kilka innych par też nie miało
ochoty, by kręcić się w tańcu na komendę. Nigdy nie lubiła animatorów.
Muzyka zmieniła swój rytm, orkiestra zaczęła grać „Hotel
California”… Franek objął ją i przytulił. - Pamiętasz, lubiliśmy to- szepnął Julii
we włosy. Jego rude loki okalały jej szyję. – Byłaś dla mnie niezwykłą kobietą…
Dlaczego odeszłaś? Chciała mu powiedzieć, że nieprawda, bo to on,
na studiach zaczął kręcić z tą głupią Martą, a Julia nie mogła mu wybaczyć, bo
nigdy nie znosiła konkurencji. Myślała, że po balu porozmawiają, coś sobie
wyjaśnią. Powie mu, że tak naprawdę, ona zawsze za nim tęskniła… I znów usłyszała
głos Franka: - twój mąż, to szczęściarz, mam nadzieję, że cię docenia…
Orkiestra grała teraz inny utwór, którego nie znała.
Część ściany przy której się znaleźli była lustrem, a w nim Julia zobaczyła
odbicie innej męskiej sylwetki, o rudych włosach, czarnym kostiumie i pelerynie
zwisającej mu przez jedno ramię… Mężczyzna uśmiechał się do nich zachęcająco…
a Franek ukłonił się mu, oddając Julii rękę…
Walc, znów ten piękny walc , nie mogła sobie
przypomnieć skąd zna utwór, który ją do granic podniecał. Gorsecik ozdobiony perełkami
trochę ją uwierał. - Chyba zbyt mocno go zasznurowałam – a mężczyzna, jakby
zgadując myśli Julii przytulał jej plecy i próbował poluźnić błękitny atłas.
─ Co ty robisz? ─ śmiała się.
─ Próbuję uwolnić to, co uwięzione, a dla mnie najpiękniejsze…
Znów uśmiechały się do niej oczy Franka.
Pomyślała, że już nic z tego nie rozumie i
powiedziała, że musi wyjść do toalety, by obmyć spocone dłonie, poprawić
makijaż, a on postanowił, że będzie jej towarzyszyć. I jak security wszedł za
nią do damskiej toalety…
Gdy obmyła ręce i szyję, która płonęła, usłyszała
trzask, jak przy zgniataniu orzecha. W tym samym momencie poczuła piekący ból
pod łopatką i cicho osunęła się na ziemię. Mężczyzna schował pistolet w fałdach
swojego stroju i zdjął rudą perukę.
W uchylonych drzwiach damskiej toalety ukazała się
głowa Barbie: - Już?
Mężczyzna kiwnął potakująco głową, a ona
powiedziała: - Wychodzimy, droga wolna!
***
Miejsce pod łopatką bolało, było jej okropnie gorąco
i chciało się pić. Próbowała się podnieść, ale kołdra uniemożliwiała ruchy.
Adam pochylił się nad Julią:
─ Co ty wyprawiasz? Strasznie niespokojnie dzisiaj śpisz…
Otworzyła oczy i widząc twarz męża szybko je
zamknęła. Pomyślała, co on tutaj robi, przecież miał wyjechać do Brighton…
─ Nie pojechałeś?
─ Odwołali…
Podniosła się z trudem, w głowie jej pulsowało. Musi
z nim porozmawiać… przecież coś się tej nocy wydarzyło! Ale najpierw zrobi kawę... Wychodząc z sypialni obejrzała się. Leżał z zamkniętymi oczami,
jakby znów zasypiał.
W saloniku, na oparciu fotela wisiała czarna
peleryna, a na niej peruka włosów w pięknym, rudym kolorze…
Anna Strzelec, 2 stycznia 2013.
Haniu, świetne, intrygujące, trzymające w napięciu, malowniczo opisane - sceny widzi się jak w filmie - PO POSTU.... EKSTRA :) )))))
OdpowiedzUsuńKiedy więc następne do zbiorku ????
Buziaki
Barbara
No nie! Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! Haniu! Odkrywasz przed nami nowy talent - opowiadanie to prawdziwy kryminał! trzyma w napieciu do samego końca, intryga wspaniale opowiedziana, brawo! Gratuluję! Czym jeszcze nas zaskoczysz?
OdpowiedzUsuń..ależ zaskakujące zakończenie..Proszę,proszę ,co potrafi zdziałać wyobraźnia kobiety.Nie darmo mężczyźni twierdzą,że nie ma bardziej przewrotnych osobników..niż słaba płeć.I pewnie mają rację...
OdpowiedzUsuńDanka
Pani Anno, ale nas Pani zrobiła! Nikt się nie spodziewał... Więc jej się to wszystko tylko śniło??? A skąd peleryna i peruka u nich w domu?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratuluję pomysłu
Agniecha
Haneczko rewelacja, powoli robisz się mistrzynią krótkiej formy. Rzeczywiście inne to opowiadanie, ale wiesz co... bardzo dobre... i ja Cię wolę nawet w tym stylu, bo to, cóż moje klimaty ;-)
OdpowiedzUsuńSuper, tak trzymaj...
Elwira Izdebska-Kuchta
Czy to jeszcze jawa, czy to już sen?
OdpowiedzUsuńEwa
Również, tak jak moi poprzednicy, jestem zaskoczona rozwojem zdarzeń i zakończeniem... Bardzo ciekawe opowiadanie, przeczytałam z przyjemnością. ;) Interesująca fabuła i przyznam - trzyma w napięciu do samego końca. ;)
OdpowiedzUsuńInna ale jakby znajoma bajka. Fascynująca i intrygująca. Chociaż ja te zwyczajne uwielbiam. U mnie też wolta: http://kopianieba.blogspot.com/. Takie czasy i nastroje. Serdeczności Haniu!
OdpowiedzUsuńZaskakujący obrót sprawy! Świetne opowiadanie! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńTakie pochwały motywują do dalszego działania :)))
Weekendowe serdeczności wszystkim czytelnikom: tym, którzy komentują, a także tym, którzy wchodzą, czytaja i trzaskają tylko drzwiami.
A co mi tam, jestem miła dla wszystkich :)