Moje motto pozostaje niezmienne: ZADOWOLENIE Z SIEBIE SAMEGO JEST POŁOWĄ NASZEGO SZCZĘŚCIA...

środa, 2 stycznia 2013

Noworoczna poczta - całość :)








 

Opowiadanie, które w zasadzie uważam za mój debiut, ponieważ jest inne niż dotychczas przeze mnie napisane... 
Poniżej publikuję je w całości i zapraszam :)


CZ.I


─ Halo, proszę pani ─ usłyszała wołanie, które dobiegało od strony ogrodowej furtki. Listonosz stał przy rowerze, na którym co rano, oprócz sobót i świąt okrążał ich osiedle, a dziś machał do niej trzymaną w ręce kopertą.

Podeszła bliżej: ─ Stało się coś? Polecony? Zwykły, to czemu nie wkłada pan do skrzynki?
─ Taak? Przecież zapchana reklamami i jeszcze przedświątecznymi ulotkami. Chce pani, żeby przebiegający pies wyciągnął, albo wiatr porwał? Taki ładny list… ─ dodał podając jej kopertę ozdobioną kolorową grafiką.
─ Dzięki za troskę. Faktycznie, nazbierało się tego, zaraz opróżnię.
─ A ten kot, to siedzi tutaj jak żywy ─ zaśmiał się wsiadając na swój wehikuł i z okrzykiem: ─ „Szczęśliwego Nowego Roku” zniknął za zakrętem ulicy Ogrodowej.
Czarnobiały, drewniany kot siedzący na skrzynce pocztowej podobał się wszystkim odwiedzającym. Podobnego widziała w Stony Brook, podczas swojego krótkiego pobytu w Stanach. Zrobiła mu zdjęcie, a po powrocie zaniosła je do znajomego snycerza. Po kilku dniach nikt nie miał tak oryginalnej skrzynki na listy, jak oni!





Tylko trochę farby pościekało kotu z ogona, gdy go Adam malował i do dziś zapomniał poprawić. Miał mieć też przyprawione oczy. Kot, nie Adam. Obiecała sobie, że zaraz to zrobi. Z plikiem nieaktualnych już gazet pod pachą i listem w drugiej ręce weszła do kuchni. Odłożyła wszystko na komodzie i przyniosła z piwnicy rozpuszczalnik, klej Uhu, a z szufladki jeszcze latem wybrane dwa zielone guziki przeznaczone na kocie oczy. Grudniowe przedpołudnie było słoneczne, lekki mróz panujący od kilku dni ustępował, ale mimo to szybko zabrała się do ścierania niepotrzebnych resztek farby z kociego ogona, a potem oczyściwszy miejsca, gdzie każdy przyzwoity, drewniany kot powinien mieć oczy, przykleiła wspaniałe, zielone, okrągłe szkiełka. ─ No, Miniuś, teraz obserwuj dobrze okolicę, tylko za żadną myszką nie zeskakuj. Czekaj grzecznie na pana!
Na dobiegający dźwięk telefonu, przyspieszyła kroku. Gdzież ta komórka? Małe, złośliwe, nowoczesne komunikatory lubiły się zapodziewać. Tym razem dźwięk wydobywał się spod patchworkowej poduszki leżącej na kanapie, na której siedziała oglądając w TV przedpołudniowe wiadomości. W słuchawce odezwał się głos jej przyjaciółki, Barbary.
─ Sama jesteś?
─ Tak, Adam jeszcze nie wrócił.
─ A co robisz?
─ Bawiłam się w okulistkę ─ roześmiała się.
─ Możesz jaśniej?
─ Ojej, przyprawiałam nareszcie oczy mojemu kotu na skrzynce.
─ Był już u ciebie listonosz?
─ No był, i co? ─ odpowiedziała i w tym momencie przypomniała sobie list, którego dotąd nie otworzyła.
─ I co na to powiesz? Głos przyjaciółki brzmiał nieco tajemniczo.
─ Barbie, jeszcze go nie otworzyłam! Poczekaj, nic nie mów, zaraz zobaczę i oddzwonię ci, ok.?
─ No to czekam. Bez video telefonu można było poznać, że Barbara, którą w ogólniaku nazywali Barbie, uśmiecha się.
Jasnozielona koperta ozdobiona była graficznymi, noworocznymi motywami, jakby ktoś, niewątpliwie utalentowany pod wpływem dobrego humoru bawił się piórkiem i pędzlem. Julia nie chcąc niszczyć plastycznej oprawy tajemniczego listu, ostrożnie rozcięła nożem kopertę dopiero teraz zauważając, iż nie ma na niej nadawcy.


                                                  ***
Z dekoracyjnie złożoną kartką również jasnozieloną usiadła na kanapie. Szybko przebiegła oczami treść raz, po czym drugi, roześmiała się i wywołała w telefonie numer Barbie.
─ Tak? ─ usłyszała jej głos. ─ Masz?
─ Myślę, że to miły dowcip. Kto w dzisiejszych czasach wysyła eleganckie zaproszenia na Bale Maskowe? Rozumiem, że ty też dostałaś?
─ Musimy się spotkać i porównać. Masz niebieski?
─ Nie, zielony. Odbędzie się w teatrze West End, 5 stycznia, początek o godz.20,00.
─ U mnie podobnie.
─ Ale Barbie, to nie jest normalne zaproszenie. Ktoś zwraca się do mnie poufale „per Julio”, a dalej, że prawdopodobnie przyjmę jego list ze zdziwieniem, ale ma nadzieję, że nie odmówię, bo upłynęło tak wiele czasu od naszego ostatniego spotkania itd…
─ U mnie treść jest podobna ─ śmiała się Barbara, tylko „per Barbie”.
─ Ktoś robi nam noworoczny kawał, ale jedno jest pewne, on nas zna ─ mówiła Julia przyglądając się ozdobnemu pismu i grafice przedstawiającej balowe gadżety, i dekoracyjne maseczki.
─ Barbie, jesteś?
─ Tak?
─ Myślę, że chyba wiem. Pamiętasz rudego Franka z naszej klasy? Po maturze robił Akademię Plastyczną. Podobno krótko po nas też przyjechał do Anglii.
─ Czemu akurat Franio przyszedł ci do głowy? Nie jest to zbyt proste?
─ Tak sobie pomyślałam… Poufałość jego listu… Myśmy chodzili ze sobą parę miesięcy, ale jak to często bywa przestało nam się układać. Rozstaliśmy się, a ja poznałam Adama. Resztę już znasz.
Po drugiej stronie słychać było westchnienie przyjaciółki.
─ No to co robimy? Pójdziemy sprawdzić?
─ Kochana! Bal maskowy kostiumowy! Ciuchy nam będą potrzebne!
─ To jasne! Z wypożyczalni!

Barbie, atrakcyjna blondynka, którą nie na darmo tak w szkole nazywano, nie narzekająca na brak męskiego towarzystwa wokół siebie i lubiąca dyskotekowe okazje, zawołała entuzjastycznie do słuchawki – jutro do ciebie wpadnę – i wyłączyła się.
Julia ponownie obejrzała otrzymany list i zamyśliła się. Jeśli jej przypuszczenia są słuszne… Franek jeszcze pamięta... Szkoda, że się tak między nimi skończyło… Ładnie napisał: „chcę cię znów zobaczyć, Julio z tamtych lat”… A co on u licha robi w teatrze?

Przed domem zatrzymało się auto, z którego wysiadł Adam. Po chwili, słysząc kroki męża w przedpokoju spiesznie ukryła zaproszenie w swojej szufladzie z bielizną.

                                                    ***
─ Julie?
Wszedł do kuchni, gdzie przygotowywała spóźniony obiad. Stanął za nią wyjmującą z mikrofali krokiety pozostałe im ze świąt Bożego Narodzenia i pocałował w odkryte ramię. Co to za moda z tymi bluzami. Wyglądają na fatalnie rozciągnięte i po jednej stronie opadają aż do łokcia ─ myślał. Rozumiem, że na plaży, ale zimą?

Julia obróciła się: ─ Zjesz? Są jeszcze pyszne i z sosem grzybowym?
─ Jeśli mi przedwczoraj nie zaszkodziły, to chętnie dokończę.
─ Nie mamy innego wyboru, nie chciało mi się gotować, za to jutro sobie powetujemy. Łosoś w kilku postaciach!
─ Kobieto! Ryba na Sylwestra?
─ Tak. Ode mnie ryba, a Barbie kombinuje jakieś sałatki i wołowe zawijańce.
Zrobię też szarlotkę. Martin przygotuje oprawę muzyczną. Obiecał przyjść około 20-tej.
Martin był chłopakiem przybyłym w odwiedziny do ich znajomych sąsiadów i Julia zaprosiła go chcąc zapewnić męskie towarzystwo przyjaciółce.
Adam nie pytając żony czy napije się razem z nim, otworzył dwie puszki piwa i mruknąwszy ; - no, zobaczymy- zasiadł do stołu. Ona i tak prawie zawsze lubiła to, co on i przeważnie zgadzała się na jego propozycje, obojętnie czego one dotyczyły. Rutyna małżeńska jak zbyt ciasno zawiązany krawat.

Julia popijała Guinnessa na którego szczerze mówiąc mało miała ochoty i zastanawiała się, co zrobić z otrzymanym od nieznajomego zaproszeniem. W zasadzie wyjście z domu, na całą noc i tylko we dwie z Barbie nie wchodziło w rachubę. Co prawda Adam często zostawał dłużej biurze, tłumacząc się nawałem pracy, a szczególnie teraz pod koniec roku… ale podczas ich minionych ośmiu lat małżeństwa nie wybywali osobno na żadne przyjęcia. Wieczory spędzali przed telewizorem, czasem szli do kina lub na proszone kolacje urządzane przez szefową Adama dla grona współpracowników. Dzieci nie mieli. Julia na początku żałowała, że tak jest i – nie wiadomo z czyjego powodu, ale Adam zamykał temat twierdząc, że on nie ma czasu na poddawanie się jakimś tam badaniom. Julia przestała więc wspominać o dzieciach i zastanawiała się czy by nie pójść do pracy i tym samym bardziej „między ludzi”.
Mąż Barbie od pół roku pracował służbowo w Kapsztadzie, a ona przyjmowała zaproszenia innych żon, których mężowie też na południu Afryki przebywali i nie omijała żadnej okazji, aby się zabawić.

Co zrobić z tym fantem teraz? Zaproszenie kusiło Julię, bo pachniało zagadką, przygodą, jakiej dotąd nie zaznała… Była pewna, że jeśli z niego nie skorzysta, może ominąć ją coś nadzwyczajnego. 
 




                                           ***
Jak on napisał?  „Chcę cię znów zobaczyć, Julio z tamtych lat”… Te słowa powodowały podniecenie, jakiego Adam już dawno w niej nie wzbudzał.
                                            ***
 
CZ. II
Telefon dzwonił natrętnie dalej i Barbie podskakując, gdyż na jednej nodze miała już naciągniętą pończochę kabaretkę podczas gdy druga ciągnęła się za nią po podłodze, dopadła telefonu:
─ Halo? Tak, to ja… Słuchała przez moment głosu z tamtej strony, a następnie  siadając na fotelu i próbując podciągnąć spuszczającą się pończochę zażartowała: ─ Ach, mój drogi D'Artagnan, czyżbym słyszała niepewność w twoim głosie? Po czym roześmiała się dodając: ─ Wszystko będzie OK. i po naszej myśli, zobaczysz! A teraz wybacz panie, bom jeszcze nie całkiem gotowa ─ i odłożyła słuchawkę.
Dopiero wczoraj pojechały do wypożyczalni wybrać stroje do przebrania na bal, będącym najważniejszym tematem ostatnich dni, które upłynęły niesamowicie dziwacznie.
Julia była wściekła.
Jej sylwestrowe plany zupełnie spaliły na panewce: Barbie rozchorowała się i nie chcąc nikogo zarażać postanowiła zostać w domu. Zaproszonego Martina zgarnęło kilku znajomych, którzy niespodziewanie odkryli jego pobyt w Londynie. Było to zresztą całkiem zrozumiałe postępowanie młodego człowieka i nie mogła mieć do nikogo żalu. Do zaziębionej przyjaciółki też nie. Uściskali się więc z Adamem o północy, życząc sobie pomyślnego Nowego Roku, po czym mąż poszedł spać, a Julia została przed telewizorem słuchając jak nieśmiertelna ABBA obwieszcza wszystkim Happy New Year i popijając drink za drinkiem.
Następnego dnia zdecydowała się powiedzieć Adamowi o tajemniczym zaproszeniu i zaproponować mu wspólne wyjście na bal. Mąż z uśmiechem obejrzał list, komentując: - o, jakiś tajemniczy wielbiciel… i pokręcił przecząco głową:
─ Niestety, nie będę mógł wam towarzyszyć. 5-tego stycznia wyjeżdżamy do  Brighton.
─ Wyjeżdżamy? To znaczy kto? Julia była zaskoczona, ale niezbyt zmartwiona. Miała nadzieje, że Adam tego nie zauważył.
─ Szef zorganizował noworoczne spotkanie pracowników.
Uśmiechnęła się: ─ Jak to się w Polsce nazywało? Wyjazd integracyjny?
─ Nie przesadzaj moja droga. Weźmiecie sobie taxi i życzę ci dobrej zabawy.
                                                     ***
Strój, peruka i maseczka leżały na łóżku kusząc swoim wyglądem. Były tajemnicą i zapowiedzią. Za chwilę, gdy zrobi makijaż i ubierze się, Julia stanie się kimś innym… upragnionym marzeniem, dziewczyną z dawnych lat…
Dźwięk telefonu spowodował szybsze bicie jej serca.
─ Halo?
─ No i co tam u ciebie? Adam już pojechał? ─ zapytał głos Barbie.
Odetchnęła z ulgą. ─ Tak, już wczoraj po południu.
─ A ty jak daleko jesteś, już wystrojona? Roześmiały się .
─ Właśnie mam zamiar przemieniać się w pewną Wenecjankę z Pałacu Dożów. Gdy będę gotowa, zadzwonię do ciebie, OK?
 
Po parunastu minutach zobaczyła w lustrze młodą kobietę, elegancką, trochę smutną, ale bardzo atrakcyjną i tajemniczą.
Jestem gotowa na spotkanie z tobą ─ szepnęła, próbując całą siłą wyobraźni przypomnieć sobie twarz i sylwetkę Franka…
Przed domem zatrzymała się taksówka, kierowca dał sygnał zawiadamiający o swoim przybyciu, a Julia wychodząc z domu i podtrzymując fałdy długiej, błękitnej spódnicy pomyślała, że jeśli miałoby być zupełnie jak w bajce, przed dom powinna zajechać kareta.
Ale to tylko Barbie otworzyła drzwi taxi i śmiejąc się ponaglała ją: ─ Dalej, dalej, wsiadaj, nie powinnyśmy się spóźnić.
 
                                               ***
 
Auta zajeżdżające przed Teatrem West End pozwalały wysiąść zaproszonym na bal gościom i zaraz odjeżdżały na niedaleki parking. Postacie z literatury, historii i bajek wypełniały kolorowym kalejdoskopem hol. Panowało wesołe ożywienie, znajomi śmiali się i witając, chwalili wzajemnie wybór stroju. Julia poczuła się trochę nieswojo, tym bardziej, że Barbie nie mówiąc dokąd idzie, oddaliła się od miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą razem stały. Jakiś mężczyzna w podeszłym wieku oddał ukłon w stronę Julii. Jego strój wskazywał na styl francuski z królewskiego dworu, ze względu na białe pończochy, dopasowany żakiet i ułożoną w loki perukę. Zaśmiała się w duchu, oddała z gracją ukłon i zasłoniła twarz wachlarzem. Atmosfera, która tutaj panowała naprawdę przypominała filmowe sceny z XVII wieku, tylko dla przykładu myszka Miki z kaczorem Donaldem niezbyt pasowali do tej epoki, ale prezentowali się bardzo wdzięcznie i słodko.
Odnalazła się Barbie niosąca dla nich wejściowe karty… Julia chciała zapytać przyjaciółkę gdzie była, czemu zostawiła ją samą i skąd te karty, ale usłyszała głos zapraszający do sali i wszyscy w takt dochodzącej muzyki, która była miłym dla ucha, ale nieznanym jej walcem zaczęli z szumem krynolin i stukaniem obcasów posuwać się w kierunku szerokich wejściowych drzwi. Panowie musieli uważać na przypięte do pasa szable, przepiękny Kot w butach podkręcał sumiastego wąsa i uwodząco spoglądał w kierunku Barbie, która do swojej prawdziwej sylwetki, jaką obdarowała ją natura dodała pyszną blond perukę i maseczkę z uwodzącym makijażem.
Przy drzwiach przebrany za królewskiego pazia stał młody mężczyzna, który odebrał od Julii kartę wstępu, a obok niego… Któż to był, na miłość boską i u licha? Wysoki, szczupły z rozpuszczonymi do ramion płomienno rudymi włosami… Czy mężczyzna może mieć włosy tego koloru, czy to peruka? Tylko oczy przykryte maseczką uśmiechały się do niej… Elegancko przycięty wąsik, prawdziwy czy przyklejony, strój giermka… czarna peleryna artysty…
─ Julia?
─ Franek!!!
Wodzirej zapraszał do tańca, zapowiadał , że teraz panowie na prawo, a panie na lewo… Julia myślała - po co nam ten wodzirej, wszystko zaraz popsuje…
Mężczyzna, którego kiedyś kochała objął ją i wyprowadził z kręgu obcych przebierańców. Kilka innych par też nie miało ochoty, by kręcić się w tańcu na komendę. Nigdy nie lubiła animatorów.
Muzyka zmieniła swój rytm, orkiestra zaczęła grać „Hotel California”… Franek objął ją i przytulił. - Pamiętasz, lubiliśmy to- szepnął Julii we włosy. Jego rude loki okalały jej szyję. – Byłaś dla mnie niezwykłą kobietą… Dlaczego odeszłaś?       Chciała mu powiedzieć, że nieprawda, bo to on, na studiach zaczął kręcić z tą głupią Martą, a Julia nie mogła mu wybaczyć, bo nigdy nie znosiła konkurencji. Myślała, że po balu porozmawiają, coś sobie wyjaśnią. Powie mu, że tak naprawdę, ona zawsze za nim tęskniła… I znów usłyszała głos Franka: - twój mąż, to szczęściarz, mam nadzieję, że cię docenia…
Orkiestra grała teraz inny utwór, którego nie znała. Część ściany przy której się znaleźli była lustrem, a w nim Julia zobaczyła odbicie innej męskiej sylwetki, o rudych włosach, czarnym kostiumie i pelerynie zwisającej mu przez jedno ramię… Mężczyzna uśmiechał się do nich zachęcająco… a Franek ukłonił się mu, oddając Julii rękę…
Walc, znów ten piękny walc , nie mogła sobie przypomnieć skąd zna utwór, który ją do granic podniecał. Gorsecik ozdobiony perełkami trochę ją uwierał. - Chyba zbyt mocno go zasznurowałam – a mężczyzna, jakby zgadując myśli Julii przytulał jej plecy i próbował poluźnić błękitny atłas.
─ Co ty robisz? ─ śmiała się.
─ Próbuję uwolnić to, co uwięzione, a dla mnie najpiękniejsze… Znów uśmiechały się do niej oczy Franka.
Pomyślała, że już nic z tego nie rozumie i powiedziała, że musi wyjść do toalety, by obmyć spocone dłonie, poprawić makijaż, a on postanowił, że będzie jej towarzyszyć. I jak security wszedł za nią do damskiej toalety…
Gdy obmyła ręce i szyję, która płonęła, usłyszała trzask, jak przy zgniataniu orzecha. W tym samym momencie poczuła piekący ból pod łopatką i cicho osunęła się na ziemię. Mężczyzna schował pistolet w fałdach swojego stroju i zdjął rudą perukę.
W uchylonych drzwiach damskiej toalety ukazała się głowa Barbie: - Już?
Mężczyzna kiwnął potakująco głową, a ona powiedziała: - Wychodzimy, droga wolna!
                                                            
                                                      ***
Miejsce pod łopatką bolało, było jej okropnie gorąco i chciało się pić. Próbowała się podnieść, ale kołdra uniemożliwiała ruchy. Adam pochylił się nad Julią:
─ Co ty wyprawiasz? Strasznie niespokojnie dzisiaj śpisz…
Otworzyła oczy i widząc twarz męża szybko je zamknęła. Pomyślała, co on tutaj robi, przecież miał wyjechać do Brighton…
─ Nie pojechałeś?
─ Odwołali…
Podniosła się z trudem, w głowie jej pulsowało. Musi z nim porozmawiać… przecież coś się tej nocy wydarzyło!  Ale najpierw zrobi kawę... Wychodząc z sypialni obejrzała się. Leżał z zamkniętymi oczami, jakby znów zasypiał.
W saloniku, na oparciu fotela wisiała czarna peleryna, a na niej peruka włosów w pięknym, rudym kolorze…
  
                                        Anna Strzelec, 2 stycznia 2013.
 
 
                        
  
 
 
 
 
 
 

 


10 komentarzy:

  1. Haniu, świetne, intrygujące, trzymające w napięciu, malowniczo opisane - sceny widzi się jak w filmie - PO POSTU.... EKSTRA :) )))))
    Kiedy więc następne do zbiorku ????
    Buziaki
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie! Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! Haniu! Odkrywasz przed nami nowy talent - opowiadanie to prawdziwy kryminał! trzyma w napieciu do samego końca, intryga wspaniale opowiedziana, brawo! Gratuluję! Czym jeszcze nas zaskoczysz?

    OdpowiedzUsuń
  3. ..ależ zaskakujące zakończenie..Proszę,proszę ,co potrafi zdziałać wyobraźnia kobiety.Nie darmo mężczyźni twierdzą,że nie ma bardziej przewrotnych osobników..niż słaba płeć.I pewnie mają rację...
    Danka

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Anno, ale nas Pani zrobiła! Nikt się nie spodziewał... Więc jej się to wszystko tylko śniło??? A skąd peleryna i peruka u nich w domu?
    Pozdrawiam i gratuluję pomysłu
    Agniecha

    OdpowiedzUsuń
  5. Haneczko rewelacja, powoli robisz się mistrzynią krótkiej formy. Rzeczywiście inne to opowiadanie, ale wiesz co... bardzo dobre... i ja Cię wolę nawet w tym stylu, bo to, cóż moje klimaty ;-)
    Super, tak trzymaj...
    Elwira Izdebska-Kuchta

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy to jeszcze jawa, czy to już sen?
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Również, tak jak moi poprzednicy, jestem zaskoczona rozwojem zdarzeń i zakończeniem... Bardzo ciekawe opowiadanie, przeczytałam z przyjemnością. ;) Interesująca fabuła i przyznam - trzyma w napięciu do samego końca. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Inna ale jakby znajoma bajka. Fascynująca i intrygująca. Chociaż ja te zwyczajne uwielbiam. U mnie też wolta: http://kopianieba.blogspot.com/. Takie czasy i nastroje. Serdeczności Haniu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Adrian- Avandare11 stycznia 2013 00:00

    Zaskakujący obrót sprawy! Świetne opowiadanie! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dziękuję!
    Takie pochwały motywują do dalszego działania :)))
    Weekendowe serdeczności wszystkim czytelnikom: tym, którzy komentują, a także tym, którzy wchodzą, czytaja i trzaskają tylko drzwiami.
    A co mi tam, jestem miła dla wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń

DYSTRYBUCJA:

Moje książki można zamawiać mailowo pod adresem:
strzelec-anna@wp.pl

oraz: www.e-bookowo.pl - wersje ebooka i papierowe.

Łączna liczba wyświetleń

Popularne posty


Popularne posty

Popularne posty