Moje motto pozostaje niezmienne: ZADOWOLENIE Z SIEBIE SAMEGO JEST POŁOWĄ NASZEGO SZCZĘŚCIA...

czwartek, 2 maja 2013

Aby nie zatracić sensu tego dnia, czyli...

        "O szczęście niepojęte"...

  

   Treść poniższego postu zaczęłam układać przed kilkoma dniami, pełna emocji i z pewną dozą determinacji. Dziś dokończę, opublikuję, ponieważ jest istotny  i... z dużym prawdopodobieństwem - nie tylko dla mnie ważny. 

A kto uważa, że przesadzam, niech lepiej ręką machnie i nie komentuje.

                                  

                                              ***

       

Myślę, że nadszedł czas, by poruszyć temat, który wśród niektórych moich czytelników stanie się już w najbliższych dniach bardzo aktualny.

Tak się złożyło, że niedawno jedna z moich dobrych znajomych postanowiła otworzyć nieduże SPA - Beauty Serwis - kosmetyka estetyczna.

Ma ono na celu poprawić stan naszej, kobiecej urody; nastolatkom pomóc przetrwać czas, gdy pojawiają się pierwsze kłopotliwe zmiany na twarzach związane z okresem dorastania, a kobietom dojrzałym - dostępne środki kosmetyczne i urządzenia pozwolą małe zmarszczki zniwelować, a inne odstraszyć. Program jest bogaty w profesjonalne zabiegi dla pań, nawet i panów, oraz porady dotyczące pielęgnacji skóry całego ciała.

Nic nadzwyczajnego, prawda? Mamy już sporo w naszym kraju podobnych gabinetów, mniej lub bardziej ekskluzywnych, dzielnie dbających o naszą urodę. Więc dlaczego o tym piszę?

Czy dla reklamy wymienionego wyżej gabinetu? Otóż nie!

Przed pierwszymi, majowymi dniami, na progu gabinetu kosmetycznego mojej znajomej stanęła pewna klientka. Obok niej dziewczynka z buzią jak malina. Wiosen liczyła sobie właśnie dziewięć i za paręnaście dni ma uczestniczyć w uroczystości przyjęcia I Komunii św.   

Mama dziewczynki przyszła, by "zaklepać", jak się wyraziła termin w gabinecie kosmetycznym na: maseczkę upiększającą, makijaż oraz manicure...

 

Nie, dla siebie, lecz dla córki - komunikantki!!!

 

- Bo wie pani,- ona ma taką jasną karnację skóry, więc może najpierw trochę lampy ( kobieta miała na myśli solarium), a potem może hennę na rzęsy i brewki. A na makijaż, to chyba wcześnie rano przyjdziemy, przed kościołem, bo to taki nadzwyczajny dzień!

 

Tak się składa, że córeczka mojej przyjaciółki, właścicielki nowootwartego gabinetu, o którym piszę, też w nadchodzącym miesiącu przystępuje do sakramentu I Komunii św... a my, słysząc te słowa niedoszłej klientki - zaniemówiłyśmy! Najpierw ona i jej współpracownica, a potem ja... Postanowiłam zaraz coś na ten temat na blogu napisać, a teraz boję się, że zabraknie mi argumentów, bo WY, mamusie, paniusie wiecie przecież lepiej! Córcia ma wyglądać jak mała księżniczka, jedna piękniejsza od drugiej, sukienka ma być powłóczysta i szumieć falbankami... włosy w loki ufryzowane, rzęsy mascarą przedłużone, paznokietki lakierowane... Co ja ostatnio jeszcze czytałam... odstające uszki dziecka mogą być też szybko korygowane...

 

Dla kogo to wszystko? A cóż to za dzień nadzwyczajny, że się aż tak wystroić trzeba?

 
 

"Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi,

                               pobiegnę Go przywitać, z radości serce drży.

O szczęście niepojęte, Bóg sam odwiedza mnie,

   o Jezu, wspomóż łaską, bym godnie przyjął Cię"...

 

On jest sensem tego dnia!

 

Nie falbanki, koronki, makijaże i przyjęcia dla wielu gości... Prześciganie się w pomysłach na prezenty... Dlaczego ma być prezent aż tak wymyślny, i jak mówiła moja babcia "przefigurowany"? Nie rozumiem, skąd wzięły się te wyścigi z pytaniami: ile kasy i co dostałeś, w którym biorą udział następnego dnia pokomunijne dzieci?

Katolicki ( i nie tylko przecież) zwyczaj przyjęcia Jezusa do serca, misterium białego opłatka i Przemienienia Pańskiego zamienił się w publiczny spektakl.

Wierzę, że jeszcze nie we wszystkich rodzinach i gdy będziemy o tym więcej rozmawiać, pisać, tłumaczyć, może niektórym rodzicom uda się odnaleźć głęboki sens rodzinnego wydarzenia ?  

 

Pisząc ten post, przypomniałam sobie moją "białą niedzielę"... a pieśń, z którą dawno temu podchodziliśmy do ołtarza - była ta sama! Miałam na sobie białą, skromną sukienkę o długości za kolana z cienkiego materiału nazywanego wtedy żorżetą, a przód dekorowany był drobnym plisowaniem, które bardzo mi się podobało. Zamiast świecy, dziewczynki niosły białe ( sztuczne ) lilie, a chłopcy - świece. Jedynym "szczytem elegancji" były wtedy włosy, nawinięte pracowicie przez moją mamę poprzedniego wieczoru na papierowe papiloty, by je następnego ranka rozwinąć w tzw. "korkociągi". I jeszcze wianuszek z zielonej mirty, który by nie zwiędnąć przeleżał całą noc na głębokim talerzu we wodzie. Mama założyła mi na głowę, a chrzestna matka, będąca modystką wpięła jakieś białe kwiatuszki. Podobno po niej odziedziczyłam manualne zdolności.

Po kościele przyszedł czas na prezenty... nie zajechał przed dom kład, ani nie wniesiono komputera... Dostałam mały zegarek na rękę i 200 zł, które mi mama wpłaciła na tzw. książeczkę oszczędnościową PKO. Dokładnie przypominam sobie, że wcale prezentów nie oczekiwałam, bo dużo ważniejsi byli dla mnie goście w ilości siedmiu osób z najbliższej rodziny, którzy mnie obcałowując życzyli, abym była zawsze tak szczęśliwa, jak w tym dniu.

Byłam. Jeszcze nie wiedziałam, co mnie w życiu czeka... Serduszko też czyste miałam... i bardzo smakowało mi ciasto, które mama z babcią upiekły, a szczególnie dwa torty: cytrynowy i czekoladowo- migdałowy. Obie były zresztą mistrzyniami domowych wypieków.

Niestety, nie zachowało się zdjęcie z tamtego dnia...

Ale tradycja w mojej rodzinie dotycząca skromnego świętowania Dnia I Komunii - jest dalej kultywowana i mam nadzieję, że żadne medialne trendy mody jej nie zmienią.

 

Dla moich wnucząt, przed kilkoma laty napisałam wiersz, który dodaję z życzeniami, dziś dla Mam, które może na mój blog zaglądną:

zatrzymajcie się choć na chwilę refleksji, by w całym zabieganiu i przygotowaniach komunijnych - nie zatracić sensu i istoty tego Dnia!

   

Białe niedziele

 Idą - wolnymi krokami,

bielusieńcy - jakby już do nieba wybrani

z oczekiwania i radości

skrzydełka im prawie rosną

któreś pomacha rączką -

mamo, tato -  tutaj jestem...

A potem - Twoją łaską rozjaśnieni

odchodzą w nasz świat medialny,

dorosły...

Ochroń ich i  zachowaj -

                          sobie i nam Panie ! (  Dla Natalii i Michała, maj ‘09 )






 
      
            Anna Strzelec
                                                              
................................................................................................

14 komentarzy:

  1. Pani Anno! Jak zwykle sama prawda u Pani. Nie mamy jeszcze dzieci, ale już teraz podpisuję się obydwoma rękami pod Pani postem. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
    Agniecha

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałam b.długi komentarz,ale złośliwośc rzeczy martwych jest straszna.Cała treść uciekła,zniknęła.Wobec tego króciutko.Pamiętacie serial "Szpital na peryferiach" ? Co powiedział dr.Sztrosmeier do pewnej,ograniczonej pielęgniarki?
    "Gdyby głupota miała skrzydła ,unosiłaby się pani w powietrzu jak gołębica".Spójrzcie w góre..Ha,ha..
    danka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie przesadziłaś - choć to chyba obecnie nie jest popularna postawa - też tak uważam. Ten dzień ma być szczególny i pamiętany przez dziecko nawet wtedy, gdy będzie już bardzo, bardzo dorosłą osobą, ale nie z powodu stroju i prezentów.
    Danusiu - w rzeczy samej w powietrzu tych "gołębic" dużo, dużo ..... i to jest tragikomiczne.
    Ewa z Warmii

    OdpowiedzUsuń
  4. Słusznie uwagi, mogę się podpisać wszelkimi kończynami. A w ogóle to pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Wam serdecznie!
    Agnieszce, za nowe odwiedziny i poparcie:)
    Danuśka, proponuję mailowo, a wkleić tutaj mogę zawsze w Twoim imieniu, bo szkoda tekstu, ale często bywa. że technika fatalnie sobie z nami zagrywa.
    Ten film o szpitalu, to prawie już historia czeskiego serialu. Wspaniały, a podobnych gołębic zliczyć się już nie da.
    Cieszę się, że popieracie moje zdanie! Post był czytany 64 razy, ale pewnie nie wystarczyło odwagi odwiedzającym mnie, na skreślenie kilku słów? A może przez różowe okulary nie zauważyli problemu?
    Paprotko - witam serdecznie na moim blogu i dziękuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo z Warmii,
    już niewiele czasu upłynie i Twojej wnuczce założysz biały wianuszek... wiem, co piszę, czas tak szybko ucieka... i miło mi, że podzielasz moją wypowiedź!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. O ile dobrze pamietam ,to nie jest nowy problem czasow nam wspolczesnych .Prawie +40 wiosenek mija od mojej Pierwszej Komunii Swietej,a pamietam szalenstwo ogarniajace owczesne mamuski aby przebic bogactwem stroju,fantazja uczesania slicznotki ,iloscia zaproszonych gosci inne : sasiadki,kolezanki,znajome,kuzynki....Glownym oczywiscie powodem takiego zatracenia sie w tym paradoksie (bo jak to inaczej nazwac ? ) jest rywalizacja,chec popisania sie przed znajomymi ,rodzina .Wszelkie inne,wlasciwe aspekty tego waznego dnia nie beda brane pod uwage ,bo prawdopodobnie zarowno mali zainteresowani ,jak i ich rodzice nie sa swiadomi donioslosci chwili.Dzieci ida do I Komunii Sw....."na wszelki wypadek" ,moze to kiedys im sie w zyciu przyda :(
    Mieszkam w Kanadzie i chyba juz nic mnie nie moze zadziwic w tym wzgledzie....9-latki chodza do szkoly wymalowane,farbowane,w wyzywajacych strojach .Od momentu poslania dzieciaka do szkoly rodzice poznaja pieklo wychowania takiego malego czlowieczka.Wplyw otoczenia ,mediow lamie wszelkie wpajane przez nas zasady ,obyczaje i na naszych oczach rodzi sie czesto Alien .Dziekuje Aniu ,ze poruszylas ten temat ,ale niestety golebice sa i beda na tym swiecie w ilosciach prawdopodobnie wiekszych niz na placach niektorych europejskich miast razem wzietych....

    OdpowiedzUsuń
  8. Haniu, uzupełnieniem Twojego postu niech będzie wiersz Gąsiora "Ich dzień"
    Dziś tacy ważni
    garnitur muszka
    loki sukienka w falbanach
    bukiecik z konwalii
    istna rewia mody
    dziś też
    stół suto zastawiony
    ( alkohol na razie schowany)
    goście z daleka i bliska
    prezentów mnóstwo
    komputer Nokia
    aparat cyfrowy...
    z jakiej to okazji
    a... pierwsza Komunia

    nie zaprosili Jezusa?
    Moje zdanie znasz- Mary

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za komentarz i wizytę na moim blogu! ps. Czy ja Pani nie kojarzę z Kociarni?...;);) Pozdrawiam, Podróżniczka, Kociara, Isabel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Isabel, z kociarni też, ale wolałabym, żebyś mnie kojarzyła z literaturą i NY :) :-)

      Usuń
  10. Po przeczytaniu tekstu autorstwa Andrzeja Ficowskiego(Onet.dziecko) p.t.Komunia jak mały ślub,wracam do tematu ,który poruszyłaś na swoim blogu.
    "Komunia staje się licytacją prezentów,a nie duchowym przeżyciem"....to juz wiemy.
    Ale dowiedziałam się też, jaka moda obowiązuje w tym roku: chłopcy-trzy częściowy garnitur w prążki; nastoletnia "młoda pani":sukienka do połowy łydki z lekkich tkanin,zwłaszcza lnu ,typu"Biała Orchidea"(600 zł.)....druga sukienka na zmianę ,prezentowana podczas przyjęcia;czółenka z delikatnymi ozdóbkami z perełek i kwiatków....hafty,koronki,tiule.Wow..zawrót głowy.Koszt imprezy(!!) komunijnej: około 10 000 zł(bagatela),do czego należy doliczyć:składki na parafię,ofiarę na mszę, wynagrodzenie dla kamerzysty,fotografa...i.t.d.Czyli dodatkowe kilka tysięcy zł.Jeszcze fryzjerka,wizażystka...Czyli postaw się .....i zastaw się....w banku,u znajomych...Zjawisko to, nazywa się konformizmem społecznym.Podaję def.za encyklopedią internetową: konformizm społeczny(pot.uleganie wpływom),podporządkowanie się wartosciom ,poglądom,zasadom i normom postepowania obowiązującym w danej grupie społecznej.A wszystko, na skutek presji otoczenia i lękiem przed odrzuceniem. Podobno człowiek jest istota myslacą...Podobno.

    Zachowało się moja fotografia z tego uroczystego dnia. Wprawdzie od tego czasu minęły dziesiątki lat,ale........Tak jak napisałaś Aniu: wianek z mirty ,który trzymało się na talerzu z wodą,skromna sukienka z nylonowej tkaniny,medalik...wcale nie złoty...,bez wizażystki,fryzjerki...Zdjęcie wykonane przez znanego nam fotografa p.Płóciennika.Wspominam ten dzień z wielką tkliwoscią...Żyli Rodzice,Babcia,Dziadek,Chrzestni...No cóż,została tylko fotografia i zapisane urywki wydarzeń...
    Danka

    OdpowiedzUsuń
  11. Głupi chciwi ludzie wyczuli "biznes" - swoistą niszę w której mogliby się wygodnie urządzić i "doić" z równie głupich i naiwnych dorosłych, których dzieci idą do I komunii, bo to my dorośli jesteśmy w 100% winni za nastawienie dzieci - nastawienie roszczeniowe do tego DNIA.
    Apropos mojej komunii, to pamiętam elektroniczny zegarek na rękę Casio i ruskie wielkie jak skrzynka radio i rower chyba za datki rodzinne potem zakupiony...ale rękawiczki zaś pobrudziłam (na zielono) na konarze śliwy na której się w białej sukience po obiedzie bujałam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Haniu! Podpisuje sie pod wszystkimi wypowiedziami. Pamietam moja I Komunie... mialam nie krotka, nie dluga plisowana spodniczke w "prawie" bialym kolorze i skromna biala bluzeczke, wianek na glowie i...chyba dluga swiece. Bylam tak przejeta, ze pol nocy nie przespalam...dlaczego? Otoz, zapomnialam powiedziec podczas spowiedzi ...jednego "grzechu". Jak tylko bylo to mozliwe,podbieglam do ksiedza proboszcza, jeszcze przed ceremonia i probowalam to wyjasnic. Mielismy wspanialego proboszcza, ktory poglaskal mnie po glowie i powiedzial, ze Bog tez mnie slyszy w tej chwili i na pewno wybacza...Po ceremonii byl obiad rodzinny w domu i prezenty. Nie duzo, ale pamiatki...
    Kilka lat temu, do komunii szla moja corka, tu we Wloszech. Mieszkamy w malym zbiorowisku, wie dzieci bylo jedenascioro. Ceremonia byla urocza. Wszystkie dzieci ubrane jednakowo, poniewaz nasza parafia ma przeznaczone na ten cel ubrania, ktore przysposabia sie dla dziecka wg wzrostu, a po kilku dniach oddaje z powrotem do kosciola, aby kolejne dzieci mogly skorzystac z nich w nastepnych latach. Po ceremonii wrocilismy do domu, Camilla, maz i moja polska przyjaciolka na obiad i ciasto. Jako pamiatka pozostaly mile zdjecia, z ktorych jedno jest na moim profilu.
    Ciesze sie, ze istnieja jeszcze miejsca, gdzie prostota jest pania domu i pozdrawiam Cie goraco, dziekujac za poruszony temat.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje Drogie: za udział w dyskusji i poparcie wypowiedzi na powyżej poruszony temat, bardzo Wam dziękuję. Wierzę w to, że i inne moje czytelniczki je podzielają, choć nie wypowiedziały się na tym forum. Nowym, krótkim dodatkiem do omawianych uroczystości będą fotki, otrzymane od moich przyjaciółek.

    OdpowiedzUsuń

DYSTRYBUCJA:

Moje książki można zamawiać mailowo pod adresem:
strzelec-anna@wp.pl

oraz: www.e-bookowo.pl - wersje ebooka i papierowe.

Łączna liczba wyświetleń

Popularne posty


Popularne posty

Popularne posty