-Mesdames messieurs - dzisiejszego wieczoru ponownie witamy naszego gościa z San Francisco! Przed państwem
Jacques Morelly!
Każdemu wejściu na scenę towarzyszyło uczucie
radości. Oto ludzie, którzy przyszli, aby słuchać. Nie
tylko muzyki, lecz także JEGO wykonania. Przed laty, gdy rozpoczynał naukę gry
na skrzypcach, matka prowadziła go do filharmonii, by osłuchał się z
możliwościami interpretacji utworów. Wybierała nazwiska muzyków znanych i mniej
znanych… Dziś Jacques miał nadzieję, że publiczność, którą miał przed sobą chciała
poznać talent nie tylko Davida Garretta.
Oklaski. Jak wczoraj, skierował kilka słów
do zgromadzonych o swoim przybyciu z daleka, bo z San Francisco, ale przecież muzyka
niczym oceany ogarnia cały świat, a on, Jacques czuje się tutaj, wśród nich jak w domu,
bo urodzony jest w Prowansji. Ponownie został nagrodzony brawami i spod jego
palców prowadzących smyczek i przytulonych do podbródka skrzypiec popłynęło
słodkie, ujmujące serca Love Dream Franciszka Lista.
W podobnym nastroju poprowadził z towarzyszeniem
orkiestry sonatę Adagio Tomaso Albinoniego. Przez moment pochwycił jedno kobiece spojrzenie, uosobienie zasłuchania i zachwytu. Czuł, że spodobał się publiczności. Skupiony i wzruszony spoglądał na nich raz po raz myśląc, że jednak ich nastrój trwać będzie zaledwie tak długo, jak jego muzyka… Był jak akt miłosny, w którym prawdziwego uczucia nie ma... jest zachwycenie... przez moment, dopóki nie wybrzmi ostatni dźwięk… Włosy zasłoniły mu połowę twarzy i miał wrażenie, że cały jest smutnym
adagio. Dlaczego gra ten utwór właśnie dzisiaj, tutaj?
Chciałby siedzieć na werandzie rodzinnego domu w Antibes gdy pada drobny, ciepły deszcz…
I ktoś powinien przy nim być… Kobieta… Yvonne… Jacqueline?
http://www.youtube.com/watch?v=XMbvcp480Y4&feature=share&list=RDKpOtuoHL45Y
Chciałby siedzieć na werandzie rodzinnego domu w Antibes gdy pada drobny, ciepły deszcz…
I ktoś powinien przy nim być… Kobieta… Yvonne… Jacqueline?
http://www.youtube.com/watch?v=XMbvcp480Y4&feature=share&list=RDKpOtuoHL45Y
Anna
Strzelec
A ja wiem, ale nie powiem. Miłego pisania - Mary
OdpowiedzUsuń"Akwarele i lawendy"- już nie mogę się doczekać!!!
OdpowiedzUsuńJa też :) ))
OdpowiedzUsuńGdyby nie to lawendowe serduszko, to byście nie zgadły :) )
OdpowiedzUsuńZgadłyby!! :) wierne czytelniczki znają przecież Jacquesa z poprzednich książek...Piękny fragment, ale smutny trochę....aż się boję o Niego :( ..Jeszcze długo potrzymasz nas w niepewnosci droga Haniu?...serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę Ewuniu, dziękuję za wierność - serdeczności!
OdpowiedzUsuńPiękny frgm. No a jak wszyscy już wyżej odpowiedzieli to wiadomo, ale ja niecierpliwie czekam na całość ;-)
OdpowiedzUsuńRóża
Cicho... wiem przecież :) <3 Różo Ty moja...
OdpowiedzUsuńJestem cierpliwa...też czekam na całość....Ot co......
OdpowiedzUsuńPani Anno Szanowna :) Ja nie wiem czemu, ale czytając uważnie dwa razy odniosłem wrażenie (nieodparte :) ), że Autorka hamuje, lub skrzętnie stara się ukryć emocje związane z osobą opisywanego muzyka. Nie bardzo Jej to wychodzi, ale się stara :) Hmm... Kasztanowe loki, podbródek przytulający... skrzypce, wspomnienie matki, zachwycony wzrok słuchaczki.... Tak... Jakoś tak mi wychodzi, jeśli jest inaczej - proszę o wybaczenie. :) :)
OdpowiedzUsuńJerzy Rostkowski
Szanowny i wnikliwy Panie Jerzy :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dwa razy Pana komentarz, raz mój tekst i przyznałam Panu ( częściowo) rację... :) Zachwycanie się kasztanowymi lokami artysty było infantylne z mojej strony... Zmieniłam, mam prawo :)
Ale... Panie Jerzy - słuchanie wyjątkowo pięknie wykonanego utworu muzycznego zawsze wzbudza we mnie emocje... Tym razem wczuwam się w jedną z bohaterek mojej powieści... Natomiast w życiu prywatnym bardziej emocjonuje mnie słuchanie gry... innego Artysty :)
Zamiast wybaczać - pozdrawiam :)