Nie, nie dlatego, żeby za chwilę nagrzać piekarnik, włożyć do niego biednego ptaka, a póżniej obchodzić amerykańskie święto. Czuję sympatię do tego dnia, w którym Amerykanie i Kanadyjczycy składają podziękowanie Bożej Opatrzności za wszelkie otrzymane łaski. Jest świętem rodzinnym, podczas którego spotykają się ( jeśli jest możliwe ) całe pokolenia.Tradycja uroczystości nakazuje spożycie wspólnej świątecznej kolacji, poprzedzonej dziękczynną modlitwą.
Święto Dziękczynienia to uroczystość obchodzona w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie w celu upamiętnienia pierwszego Dziękczynienia, które prawdopodobnie miało miejsce w 1621 roku w kolonii Plymouth. W USA celebruje się je co roku w czwarty czwartek listopada, zaś w Kanadzie – w drugi poniedziałek października. Symbolem tego dnia jest pieczony, nadziewany indyk, podawany z sosem żurawinowym i z pieczonymi ziemniakami. Więcej, o historycznych uwarunkowaniach tego dnia informuje Wikipedia, a u mnie dowiecie się:
Jak obchodziła ten dzień rodzina moich bohaterów z Port Jefferson?
Zapraszam! Poniżej fragment z mojej ksiażki - tylko dla Was!
***
Iwona stała w łazience przyległej do gościnnego pokoju i poprawiając
makijaż myślała, że przecież nie pobiegnie jak nastolatka, razem z Mariką i
Marysią na spotkanie kalifornijskiego gościa. Co to, to nie. Żadnych nowych
facetów w jej życiu!
Zeszła powoli do livingroomu, gdzie stała Leonia z Jeremim rozmawiając w
świątecznym ożywieniu z przybyłym. Na odgłos jej kroków młody mężczyzna, który niewątpliwie był synem Jeremiego obrócił się z uśmiechem:
─ Salut, Yvonne.─ Salut Jacques.
Miał na sobie cienki pulower w jadowito - turkusowym kolorze, spod
którego wystawały kołnierzyk i mankiety białej koszuli.
Otaczanie się intensywnymi kolorami wskazuje podobno na ukrywanie
wewnętrznych emocji ─ pomyślała. Czupryna kędzierzawych ciemnobrązowych włosów,
jeansy, szczupła elegancja, malarski widok… Do zamknięcia łańcuszka błyskawicznego
ogarnięcia postaci Jacquesa zabrakło jej dwóch ogniw; czy on mówi po polsku i w
jakiej dziedzinie nauki zrobił ostatnio swój doktorat? Rozmawiała z matką i
Jeremim o indyku, groszku z marchewką, Robercie i narkotykach, a ta dość ważna
kwestia uszła jej uwadze. I wtedy zobaczyła oparte o kanapę czarne, nieduże
pudło, wskazujące na futerał do skrzypiec. Krótko mówiąc ─ artysta i nie dało
się ukryć; syn Jeremiego robił wrażenie.─ To nasza mamusia ─ wyjaśniła siedząca na kanapie Marika.
─ Tatuś jest jeszcze w Polsce, ale niedługo do nas przyjedzie ─ dodała Marysia.
─ Widzę, że zapowiada się nam piękny dzień.
To Jeremi. Mistrz rodzinnych konwersacji, w których brały udział dziewczynki.
─ Ile czasu potrzebuje jeszcze nasze ptaszysko w tym solarium? Pachnie już smakowicie!
─ Myślę, że jest prawie gotowy, sałatki też czekają, może aperitif ?
Leni uśmiechniętym spojrzeniem porównywała Jeremiego i jego syna.
Oczywiście różnili się wiekiem i tak zwanym męskim stylem, ale było w nich coś,
co wskazywało na przynależność do… Po chwili odkryła...to urok i
przynależność do prowansalskiego gniazda. Barwny jak u Van Gogha – Jacques, nasz
kuchenny zapach ziół, smak czerwonego wina, jej Jeremi i słońce zaglądające przez
okno? Ich pierwsze wspólne, dziękczynne świętowanie.
***
To: patrycjatom@wp.pl
Moja kochana Patrycjo!
Nie, nie jest tak źle, ale ostatnich niespodzianek mieliśmy tutaj moc. Pobyt Iwony i dziewczynek u nas przebiega w sympatycznym nastroju. Marika i Marysia stały się bardzo samodzielne, wybierając się nawet same z Sally na spacer do miasteczka, a fakt ten miał miejsce w ubiegłym tygodniu i przyprawił Iwonę o zdenerwowanie w najwyższym stopniu. Czułam się też winna, gdyż po południu po prostu sobie usnęłam, a one wymknęły mi się spod kontroli. O moim wypadku Iwona chyba Ci wspominała, więc nie będę się powtarzać. Czasem męczą mnie zawroty głowy, ale to przecież nic strasznego. Tak myślę.
Przyszła kolej na mnie i byłam bardzo wzruszona .Tylko jednym zdaniem wyraziłam wdzięczność za to, że jesteśmy wszyscy razem i nadzieję, że będziemy mieć wiele takich spotkań w życiu.
To: patrycjatom@wp.pl
Moja kochana Patrycjo!
Mam nadzieję, że nie pielęgnujesz w sercu żalu, jaki spowodowało moje
milczenie, a jeśli nawet uczucie bólu lub coś temu podobne zagnieździło się w
Twoim sercu, postaram się szybko je uśmierzyćJ
Witaj Skarbie! Tyle razy zbierałam się do pisania, ale nie wiem dlaczego
tak jest, że gdy nasza codzienność układa się dość pomyślnie, nie mamy ochoty
się z nią dzielić. Natomiast, gdy zaczynają do oczu napływać łzy szukamy szybko
czyjegoś rękawa, w który moglibyśmy się wypłakać i wytrzeć usmarkany nos,
prawda?Nie, nie jest tak źle, ale ostatnich niespodzianek mieliśmy tutaj moc. Pobyt Iwony i dziewczynek u nas przebiega w sympatycznym nastroju. Marika i Marysia stały się bardzo samodzielne, wybierając się nawet same z Sally na spacer do miasteczka, a fakt ten miał miejsce w ubiegłym tygodniu i przyprawił Iwonę o zdenerwowanie w najwyższym stopniu. Czułam się też winna, gdyż po południu po prostu sobie usnęłam, a one wymknęły mi się spod kontroli. O moim wypadku Iwona chyba Ci wspominała, więc nie będę się powtarzać. Czasem męczą mnie zawroty głowy, ale to przecież nic strasznego. Tak myślę.
Wczoraj przeżyliśmy po raz pierwszy razem Święto Dziękczynienia. Na tę
rodzinną okazję przyleciał z Kalifornii
syn Jeremiego. Właśnie przed chwilą Jeremi pojechał odwieźć go na lotnisko.
Iwona jeszcze śpi, a dziewczyny bawią się z psem na dworze, bo chociaż to już
listopad pogodę mamy bardzo przyjemną. Uroczystość zwana Thanksgiving jest tutaj sympatycznym biesiadowaniem przy stole, na którym króluje
pieczony, nadziewany indyk. Tradycją jest też zupa dyniowa, którą zrobił
Jeremi, bo o sposobie przyrządzenia jej nie miałyśmy pojęcia. Nawet
dziewczynkom wszystko smakowało i żadna nie marudziła. W sumie był to bardzo
nastrojowy dzień, bo przed przystąpieniem do jedzenia, stojąc dookoła stołu
wzięliśmy się za ręce i każde z nas wypowiedziało za co jest wdzięcznym, czym
cieszy się i za co dziękuje.
Jeremi powiedział, że wszyscy
mamy w życiu sprawy, za które powinniśmy być wdzięczni – Bogu, losowi albo
szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, a które czasem traktujemy tak, jakby się
nam słusznie należały. Stałam obok niego, a on trzymając moją rękę mówił, że
jest wdzięczny losowi, że pozwolił mi przyjechać do NY i z
nim pozostać, a
także za rodzinę, która razem z nim dzisiaj w Port Jefferson świętuje.
Prawdopodobnie miał na myśli moje dziewczyny i swojego syna, który stał po jego
prawej stronie.Przyszła kolej na mnie i byłam bardzo wzruszona .Tylko jednym zdaniem wyraziłam wdzięczność za to, że jesteśmy wszyscy razem i nadzieję, że będziemy mieć wiele takich spotkań w życiu.
Jeremi popatrzył w stronę Iwony, która miała łzy w oczach. Moja twarda,
nieugięta córka łamiącym się głosem powiedziała, że dziękuje Bogu i nam za to
przemiłe święto i pobyt w NY. A dziewczynki?
One wspólnie i na zmianę: za to, że jest fajnie razem tutaj być, a
Marysia dodała, że ma nadzieję, że ten sos, który sami robiliśmy nie jest zbyt
ostry i wszystko będzie nam smakować.
Na końcu Jacques – podziękował nam za zaproszenie do wspólnego
świętowania, życząc każdemu szczęścia w życiu i opieki Bożej Opatrzności. Tak
to właśnie wyraził, co mnie trochę zdziwiło, bo jego wypowiedź jakoś nie
pasowała mi do młodego, modnie ubranego muzyka. Tak, tak, zapomniałam Ci
napisać, że syn Jeremiego jest muzykiem wykształconym w klasie skrzypiec, pracującym
na uczelni w San Francisco.
Przyznać muszę, że indor pysznie nam się upiekł i nawet Marysia –
wegetarianka skusiła się na jego kawałek z dodatkiem wielu owoców z nadzienia i
gotowanych warzyw. Rozwiązał się również problem marchewki i groszku, którą
Jacques ku zadowoleniu Iwony preferował samą i al dente. Deser a`la Yvonne, bo
tak zostały nazwane gotowane w winie gruszki, które serwowała moja córka
również smakował, a ze względu na zawartość w nim alkoholu, dziewczynki dostały
lody. Byliśmy nasyceni tak bardzo i po same uszy, że szarlotka została na
trochę później, a mieliśmy przecież w planie wyjazd do City, aby zobaczyć
paradę. Nic z tego nie wyszło. Na zmianę planu Marika i Marysia trochę się
krzywiły, ale Jeremi włączył TV, gdzie na szczęście akurat pokazywano obiecywaną im obiecaną paradę z
okazji Święta Dziękczynienia. Podobno odbywa się ona tutaj od 1924 roku.
Oczywiście rodzaj postaci filmowych i bajkowych już się przez ten czas zmienił,
ale wczoraj ulicami Manhattanu szły tłumy z gigantycznymi, kolorowymi balonami,
przedstawiającymi te, które znaliśmy i pamiętaliśmy: myszy Mickey, Mini,
królewny, psy Pluto i Huckleberry i wszystkie postacie z Muppet Show, nawet
Sppiderman i jakieś inne, których nie znaliśmy. Fajnie to wszystko wyglądało,
ale tłok na ulicach był ogromny i szybko ucieszyliśmy się, że siedzimy sobie
przytulnie w domu.
Po programie Iwona z
Jeremim podali kawę, a Jacques wyjął swoje skrzypce i uraczył nas koncertem…
Zagrał fragment z ,,Zimy” Vivaldiego i jeden ze znanych utworów Astora Piazzolli.
Wzruszająco. Żałowałam, że Cię z nami nie ma, ale możesz przecież poszukać na
you tube i posłuchać, prawda? Gdy Jacques skończył, Marysia zapytała czy zna
coś weselszego, a on uśmiechnął się i zagrał Greka Zorbę. Na zakończenie
dziewczynki klaskały owacyjnie, a my, dorośli siedzieliśmy trochę zamyśleni…
Miałabym Ci jeszcze wiele do napisania, ale właśnie słyszę, że zabawa na dworze
skończyła się, więc powinnam zająć się moimi mądralami, bo Iwona z Jacquesem
wybrali się na spacer po okolicy.
Przesyłam Ci wiele
serdeczności i proszę, nie karz mnie milczeniem. Podziel się gdańskimi
nowościami, ściskam Was oboje - Leni.
.................................................................
Anna Strzelec - Okno z widokiem na Prowansję, wyd.e-bookowo.pl 2012
.................................................................
Anna
Strzelec
Anna Strzelec - Okno z widokiem na Prowansję, wyd.e-bookowo.pl 2012
Święto,które przyjęło się i wśród Polaków.Dzisiaj jest dzień wolny od pracy. Indyki kupiony.Od wczoraj leżał w wielkim garnku,posypany solą i wszelkimi ziołami. Teraz tylko nadziewamy
OdpowiedzUsuńgo jabłkami,pomarańczami (koniecznie w skórce}...wkładamy do specjalnego ,plastikowego worka i...do piekarnika. Cierpliwie czekamy,aż nabierze złotego koloru no i musi wyskoczyć z naszej pieczeni czerwony guziczek,który świadczy o tym,ze indyk jest gotowy w 100 %..Przepis mojego męza. Za kilka godzin usiądziemy do stołu i świateczne danie spożyjemy z zurawiną + ananas,ze słodkimi ziemniakami,,kukurydzą.Na deser ciasto z jabłkami. Życzmy sobie miłej , rodzinnej atmosfery i radości dzieci. Danka
A my życzymy wszystkim smacznego i czujemy się, jakbyśmy byli już z Wami !!!
OdpowiedzUsuń