Moje motto pozostaje niezmienne: ZADOWOLENIE Z SIEBIE SAMEGO JEST POŁOWĄ NASZEGO SZCZĘŚCIA...

czwartek, 31 stycznia 2013

Co zdarzyło się na maskowym balu?

Już wkrótce dalszy ciąg opowiadania, a do rozwiązania zagadka:

kto przed laty, na wernisażu Marty ukradł jej obraz "Bal maskowy"? 




Prawidłowe odpowiedzi zostaną nagrodzone e-bookiem mojego opowiadania pt."Bal maskowy".


                                         Anna Strzelec

 

Mini konkurs ogłoszony, poniżej ostatnia część tekstu. Zapraszam!

   

                                                    ***

Na dnie szuflady, w starym albumie z papeterią, gdzie Julia od kilku lat przechowywała listy przychodzące z kraju, pocztówki, teatralne karty wstępu i inne bibeloty - leżało zaproszenie:

                      Frank Kobalt i Marta Zaranka zapraszają …

Jasne, że pamiętała… ale nie musiała się do tego przyznawać, nawet samej Barbie.

 

                                                   ***

Tost hawajski z jajkiem sadzonym, szynką i plastrem ananasa. Żadnej kawy więcej - tylko  herbata, a potem telefon do Adama. Zapyta się podchwytliwie o której godzinie wyjeżdżał z domu, bo nie pozwoli z siebie głupiej robić. Kończyła spóźnione śniadanie, gdy on pierwszy zadzwonił.

─ Halo, co u ciebie, wyspałaś się? ─ zabrzmiał wesoły głos męża na tle restauracyjnego szumu.

─ Tak, dzięki. A ty już w knajpie od rana?

─ Niedawno przyjechałem i poszliśmy na lunch. Widziałaś, że zostawiłem ci auto? Emily po mnie przyjechała.

─ Co za Emily?

─ Koleżanka z pracy ─ roześmiał się. ─ Nigdy nie byłaś taka dociekliwa!

─ To nie dociekliwość. Nigdy nie słyszałam, że pracujesz z jakąś Emily.

─ Nowa pracownica w firmie. Pytania żony wyraźnie go bawiły i prawdopodobnie nie wybrał się sam na lunch, więc Julia czuła, że wychodzi na idiotkę.

─ Ok., integruj się tam, integruj ─ próbowała obrócić w żart jej ciekawość ─ a o której ty właściwie wyjechałeś z domu?

Adam zawahał się przez moment: ─ chyba było koło szóstej.

Powiedziała jeszcze raz, że wszystko dobrze i pożegnali się.

Sen, przywidzenia, niespełnione marzenia? Ale, żeby aż tak? Ktoś chciał ją zabić i do tego jeszcze Barbie zamieszana w balową aferę? Fantazje senne naprawdę nie mają granic. Jak filmowy scenariusz. Może sprzedać komuś ten temat?

Śniadanie i rozmowa z Adamem trochę poprawiły jej humor. Nigdy dotąd nie miała powodu, aby podejrzewać go o zdradę. Był normalnym, nawet trochę nudnym mężem. Wyszła za niego tylko dlatego, że jak twierdził, zakochał się w niej bezgranicznie, a poza tym miał podstarzałą ciotkę mieszkającą koło Londynu. To była okazja. Gdy w kraju zaczęło się sypać, wyjechali, zatrzymując się najpierw u niej, a po roku, gdy Adam znalazł pracę wynajęli ten dom, w którym teraz mieszkali. Pewnego dnia ciotkę Adelę leżącą w ogrodzie znalazła sąsiadująca z nią rodzina. Przyczyną jej nagłej śmierci był zawał serca. Jak to często w podobnych przypadkach bywa, podczas przeszukania mieszkania w towarzystwie przedstawicieli Scotland Yardu, znaleziono jej testament, z którego Adam podczas spotkania z adwokatem dowiedział się, że został jedynym spadkobiercą ciotki Adeli. Odziedziczony majątek nie był duży, ot mały domek z ogródkiem i trochę biżuterii. Wyprawili cioci pogrzeb, udało im się to i owo sprzedać, a dzięki temu zbiegowi okoliczności mieli zapewnioną spokojną egzystencję.

Julia westchnęła. Nie zdążyła zaprzyjaźnić się z ciotką Adelą… trudno. Gdy żyła, lubiła jeździć do niej na herbatkę, do której podawała zawsze imbirowe keksy i porcję ploteczek. Opowiadała o wrażeniach, jakich doznała, gdy bardzo blisko w powozie przejeżdżała koło niej królowa Elisabeth II, albo, że królowa Mummy lubi namiętnie grać w ruletkę i zaciąga przez to długi w królewskiej kasie.

Oprócz Barbie mieszkającej na przedmieściach Londynu, Julia nie miała przyjaciół i summa summarum, to zaproszenie na bal było niespodziewaną atrakcją, chociaż wspominając wczorajszy sen budziło pewien niepokój.

Muszę po prostu przestać o tym myśleć! - zdecydowała. Ubrała się i wyprowadziła auto z garażu postanawiając pojechać do centrum, bo poświąteczne sprzedaże ciuchów były już w toku i we wszystkich marketach wisiały kolorowe szyldy: SALE, SALE, SALE.

                                                         ***

Siedziała na kanapce  w jednym z obuwniczych działów i przymierzała kozaki; piękne, wysokie i czarne. Miały z boku ozdobną, metalową klamerkę firmy Chanel, ale była to po prostu dowcipna podróbka. Właśnie trochę męczyła się z zaciągnięciem błyskawicznego zamka, bo przy tej długości, wszystko zaraz mogło się zdarzyć, gdy usłyszała męski głos: ─ Julia?

Podniosła głowę i zobaczyła faceta, wysokiego, lekko łysiejącego, którego wygląd wydał się poniekąd znajomy. Uśmiechał się do niej, a ona wstając jak baletnica przygotowana do piruetu na jednej nodze, w kozaku na szpilce, a druga jeszcze boso, wygrzebała w pamięci zakodowane szczegóły starych znajomości i zawoławszy- Tomek!- roześmiała się głośno. Ależ tak, to był Tomasz, należący przed laty do ich studenckiej paczki. Zbieg okoliczności jakby żadnego innego marketu w Londynie nie było! Uściskali się, bo tak to przy spotkaniach poza granicami kraju czasem bywa, ludzie cieszą się, nie bardzo wiedząc z czego. Ot, znajoma twarz - ziomek, chociaż wcześniej nadzwyczajną sympatią oboje się nie darzyli.      

─ Co ty tu robisz? ─ zapytała, siadając ponownie i zakładając drugi but,  myślała: kupić, nie kupić, bo okazja kusiła.

─ Świetnie wyglądasz. Buty też ekstra, co ja tu robię?… Ha, dostałem zaproszenie na bal maskowy w teatrze, chyba na jutro.

A to numer, niespodzianka goni niespodziankę – myślała, przechadzając się przed lustrem. Kozaki leżały jak ulał.

─ Od kogo dostałeś?

─ Marta mi przysłała do Krakowa, więc wsiadłem w bus i przyjechałem. Świetna sprawa, kapitalny pomysł, by znów spotkać się po latach. Mam nadzieję, że ty też dostałaś?

─ Tak, super pomysł. Wybieramy się razem z Barbelką.

─ Ach, to ona też tu jest?

Co on mi głupa rżnie. Julia zdejmowała powoli buty decydując się na ich kupno. Przecież wiedział, że Barbie wyjeżdża, bo rozstali się z hukiem, mimo, że miał nawet zamiar się z nią żenić, ale potem jakoś mu się odechciało.

─ Tak, Barbie mieszka i niedawno wyszła świetnie za mąż.

─ Za kogoś z naszych?

─ Nie, nasi zostali w kraju ─ powiedziała patrząc na niego z ironicznym uśmiechem.

─ Jedni zostali, inni wyjechali ─ zrewanżował się. Spotkałaś już Franka?

Mam cię – pomyślała, to jednak on. Miałam rację…

─ Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że będziemy się świetnie razem bawić ─ mówiła idąc w kierunku kasy. ─ Wychodzisz, czy chcesz tu jeszcze poszperać w outletach?

─ Później ─ Tomek machnął ręką ─ chodź, wypijemy razem kawę?

Właściwie czemu nie, może on wie jeszcze coś ciekawego i zgodziła się pójść z nim do najbliższego bistro. Zasiadając po chwili przy barze, zapytała:  ─ A jeszcze ktoś przyjeżdża?

 Tomasz zamówił cappuccino i rozgadał się: ─ tak, wszystko wskazuje na to, że oprócz nas  ma być Róża - siostra Marty i Krystian. Jutro chcę iść na Portobello Road, pooglądać starocie. Byłaś już tam? Może znajdę coś ciekawego.

─ Nie byłam, a ty kolekcjonujesz? Julia przyjrzała mu się z zainteresowaniem.

─ W pewnym sensie. Mam sklep z antykami. Wiesz, porcelana, obrazy,książki, sreberka, dobrze idzie.

Ich konwersacja nabrała rumieńców i podążała się we właściwym kierunku.

─ Ty pamiętasz ostatnie nasze dni na uczelni? Ze strony Julii było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.

─ Taaak ─ powiedział i zaproponował jej kieliszek koniaku. ─ Masz na myśli wernisaż?

─ Koniaczek, może być ─ kiwnęła głową, kontynuując temat: ─ podobno coś im tam wtedy zginęło.

─ A, słyszałem, słyszałem, ale serio, nie wiem co to było. Akwarela?

Julia wzruszyła ramionami. ─ Też nie wiem dokładnie. Może już się odnalazła?

Tomasz uśmiechnął się i podniósł kieliszek: ─ no to siup, chluśniem, bo uśniem.

Buraczany byłeś i zostałeś - pomyślała. Antykwariusz! Nawet jeśli wie, to pary nie puści. Wypiła kawę i wstała: ─ no cóż, do zobaczenia! Kostium już masz?

─ Mam, przywiozłem, żeby tu funtów niepotrzebnie nie zostawiać ─ śmiał się.

─ Zdradź tajemnicę, w kogo się przeistoczysz? ─ zażartowała zalotnie. ─  w Papę Smerfa?

─ A nie ─ odpowiedział podobnie żartobliwym tonem. ─ Jednego z muszkieterów!

─ Zanosi się więc na udaną zabawę! ─  pomachała mu ręką wychodząc. 

                                                               

                                                         ***





Wracała do domu z mieszanymi uczuciami. Miała zamiar spędzić w mieście trochę więcej czasu, ale po spotkaniu z Tomaszem zapragnęła przemyśleć to i owo w domu. Czy powinna zadzwonić do Barbie i opowiedzieć jej, czy też pozostawić nadchodzące spotkanie z Tomkiem jako wątpliwie miłą dla niej niespodziankę?

Róża i Krystian… oni też byli wtedy na prywatce. Róża, siostra Marty ukończyła klasę skrzypiec i grała w orkiestrze filharmonii wrocławskiej. Takie wiadomości przyniosła kiedyś Barbie. A Krystian? Nie bardzo wiedziały w którą stronę skierował go los. Na prywatce miał gitarę, grał i wszyscy śpiewali na cały głos „ …a wszystko te czarne oczy, gdybym ja je miał, za te czarne, cudne oczęta serce, duszę bym dał…” Julia westchnęła. Wspomnienia z cierniem w sercu. Do diabła z nimi!

Zrobiła sobie grzanki, odmroziła rybną zupę i czekając aż będzie odpowiednio ciepła, zadzwoniła do męża. Telefon nie odpowiadał, włączyła się automatyczna sekretarka, Julia krzyknęła – nienawidzę rozmawiać z „tą obcą babą” – i odłożyła komórkę. Niech Adam wie, że dzwoniła. Zupa była gotowa, usiadła przy oknie w kuchni i zajadając spóźniony lunch zobaczyła przejeżdżającego listonosza, który zatrzymał się przy kocie pilnującym ich skrzynki, zostawił post i pojechał dalej.

Płatki śniegu fruwały w powietrzu i zatrzymywały się na jej włosach i kurtce, gdy wracała z zieloną kopertą  w ręce. Wszystko działo się podobnie, jak przed tygodniem. Drżącymi palcami otwierała list i czytała z mieszanymi uczuciami, tęsknoty i podniecenia…” mam nadzieję, że nie odmówisz mojemu zaproszeniu. F.”

Teraz się odkrył – pomyślała. Co to wszystko ma oznaczać, może się nareszcie jutro dowiem?          

 CZĘŚĆ IV

 Telefon dzwonił natrętnie dalej i Barbie podskakując, gdyż na jednej nodze miała już naciągniętą pończochę kabaretkę podczas gdy druga ciągnęła się za nią po podłodze, dopadła telefonu:

─ Halo? Tak, to ja… Słuchała przez moment głosu z tamtej strony, a następnie siadając na fotelu i próbując podciągnąć opadającą pończochę zażartowała: ─ Ach, mój drogi D'Artagnanie, czyżbym słyszała niepewność w twoim głosie? Po czym roześmiała się dodając: ─ Wszystko będzie OK. i po naszej myśli, zobaczysz! A teraz wybacz panie, bom jeszcze nie całkiem gotowa ─ i odłożyła słuchawkę.

...............................................................................

Odpowiedzi proszę podawać w komentarzach

do 10 lutego 2013

 

                                                             Anna Strzelec

 

                                                   


 




15 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu wszystkich udostepnionych fragmentow moja glowna podejrzana jest Barbie....ona cos kombinuje,to pewne ,moze to kontynuacja jej knowan z przeszlosci ?????

    OdpowiedzUsuń
  2. Znów fajna zabawa u Pani:)Czy to ten Tomasz, ma w swoim sklepie z antykami? Trochę byłoby zbyt łatwe, nie wiem, jeszcze pomyślę:)
    Pozdrawiam cieplutko - Agniecha

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi z kolei najbardziej podejrzany wydaje się Franek. Uwodzi, później znika. Niby ma alibi, ale to Marta go odwiozła - pewnie razem to uknuli, Obraz był chyba ubezpieczony (tak zrozumiałem, choć nie pamiętam by to było gdzieś napisane wprost). Stawiał bym na tę parę; oszustów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama pisałam, ale takiego podejrzenia bym nie wysnuła :) Interesujące... obraz był drogi, to fakt, ale czy ubezpieczony? Zapytam Marty:)

      Usuń
  4. Do 10 lutego powiadasz, no to ja jeszcze trochę pogłówkuję, bo narazie to jak w prawdziwym kryminale wszyscy podejrzani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Lolu :) jak to w kryminałach bywa... poczekamy, a się okaże :)

      Usuń
  5. Opowiadnie pełne napięcia i emocji, podoba mi się. A zagadka? By ją rozwiązać prawidłowo, przydałby się do pomocy sam Sherlock Holmes. Ja, szara czytelniczka, stawiam na Julię, a dlaczego, na razie nie powiem. Pozdrawiam Mary

    OdpowiedzUsuń
  6. Stawiam na tandem: Barbie i Tomasz ???
    Ewa Cz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsza myśl była taka, że to Tomasz, ale, znając Ciebie, to byłoby zbyt proste. Sądzę, że to Franek - przecież taka kradzież zwiększa wartość obrazu, ponadto to doskonała reklama autorki. Przyszła mi do głowy taka diabelska myśl: czy odpowiedzi czytelników nie podsuwają Ci pomysłów? (A spowodowała to Twoja odpowiedź do komentarza p. Kamila :)) ) Malgoś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję wszystkim za udział:) Jeszcze trochę czasu zostało do zakończenia konkursu i jak dotąd (muszę uchylić rąbka). JEDNA odpowiedź jest prawidłowa :)
      Do napisania i poczytania za kilka dni!
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Zupełnie nie mam zdolnosci do rozwiązywania tego typu zagadek..Może Julia..??
    Danka

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Anno, przeczytałam dwa razy w te i wewte :)
    i jak obiecałam chcę odpowiedzieć.
    Myślę, że to jednak Julia. Tak mi coś mówi...
    Z niecierpliwością czekam na rozwiązanie zagadki
    Agniecha

    OdpowiedzUsuń
  10. Kukam i zaglądam, 10 minął i jedenasty odchodzi a Hania nas zwodzi.
    Udziału nie brałam a ciekawość odpowiedzi wielka. Skąd? I dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła moja:) wiem, że ciekawość prowadzi do wiedzy,
      ale czasem bywa i tak, że pewne przeciwności losu i niemiłe niespodzianki nie pozwalają na dotrzymanie terminu...
      Obiecuję, jeszcze dziś: zakończenie mojego konkursu i ogłoszenie zwycięzców :)

      Usuń

DYSTRYBUCJA:

Moje książki można zamawiać mailowo pod adresem:
strzelec-anna@wp.pl

oraz: www.e-bookowo.pl - wersje ebooka i papierowe.

Łączna liczba wyświetleń

Popularne posty


Popularne posty

Popularne posty