Moje motto pozostaje niezmienne: ZADOWOLENIE Z SIEBIE SAMEGO JEST POŁOWĄ NASZEGO SZCZĘŚCIA...

wtorek, 12 lutego 2013

Kto ukradł obraz Marty? Zakończenie konkursu :)

Drogie czytelniczki i czytelnicy!

 

Dziś zamieszczam ostatni fragment mojego kryminalnego opowiadania i ogłoszę zwycięzców, którzy właściwie wskazali złodzieja obrazu... złodziejkę?

Poczytajmy! Dobrej zabawy życzę w ostatnim dniu karnawału!

........................................


Przed domem zatrzymała się taksówka, kierowca dał sygnał zawiadamiający o swoim przybyciu, a Julia wychodząc z domu i podtrzymując fałdy długiej, błękitnej spódnicy pomyślała, że jeśli miałoby być jak w bajce, przed dom powinna zajechać kareta.

Lecz to tylko Barbie otworzyła drzwi taxi i śmiejąc się ponaglała ją: ─ Dalej, dalej, wsiadaj, nie wypada się spóźnić.

Boże – pomyślała uśmiechając się do przyjaciółki. Wszystko zaczyna się podobnie, jak w moim śnie. Co wydarzy się jeszcze dzisiejszego wieczoru? Ależ to podniecające...

Auta zajeżdżające przed teatrem pozwalały wysiąść zaproszonym na bal gościom i zaraz odjeżdżały na niedaleki parking. Postacie z literatury, historii i bajek wypełniały  wielobarwnie cały hol. Panowało wesołe ożywienie, znajomi śmiali się i witając chwalili wzajemnie wybór stroju. Julia nie zauważyła Kota w butach ani Mickey z Donaldem, ale Królewnę Śnieżkę, która właśnie przybyła w towarzystwie podstarzałych, brzuchatych krasnoludków.

─ Zaraz pęknę ze śmiechu, skąd ona tych facetów wytrzasnęła? ─ Barbie szturchnęła Julię. Wchodzimy! Wystarczyło pokazać zaproszenia, które zabrały ze sobą. 

─ I co teraz dalej? Jakby w odpowiedzi na ich nieme pytanie, jakiś młody człowiek, niczym książę z bajki skłonił się przed nimi z tacą zastawioną kieliszkami szampana.

─ A od kogóż to, jaśnie panie? ─ Barbie puściła wodze dobremu humorowi, który zaczął ją ogarniać.

─ Od organizatorów dla gości ─ skłonił się i wskazując ręką grupę przebierańców, serwował trunek także innym gościom.

─ O rany! Julia złapała Barbie za rękę. ─ Uszczypnij mnie, zanim padnę.

Mężczyzna z Julii snu podchodził powoli w ich stronę. Rude, długie włosy, czarny kostium, biały, gipiurowy kołnierz, czarna peleryna zarzucona na jedno ramię, przy boku przypięta szpada, a w ręku kapelusz z piórem, którym powiewał w ich stronę.

─ D'Artagnan! ─ zawołała Barbie i mijając jednego z krasnoludków, których się namnożyło, jakby niejedna królewna potrzebowała obstawy, podeszła szybko do muszkietera. On skłonił się teatralnie, z uśmiechem i oboje stanęli przed Julią.

─ Witaj o pani! ─ wygłupiał się Franek, znów kłaniając się nisko i zaraz jakby nigdy nic, wziął ją w ramiona i zakręcił dookoła. Potem dał po buziaku jednej i drugiej stwierdzając: ─ cieszę się, że przyszłyście. I do Barbie ─ dzięki, że ją namówiłaś. Chodźcie do drugiej sali, tam jest cała nasza reszta. Prowadził ją za rękę, niczym kiedyś, a ona szła jak w transie i myślała, że jest dorosłą babą, która znów daje się nabrać na te jego sztuczki. Chciało jej się głośno śmiać z samej siebie.

─ Cóż to za okazja, że mamy spotkaćć się tutaj i prawie wszyscy? ─ zapytała, a Franek wzruszył ramionami. ─ A czyż to nie miłe znów takie zobaczenie?

Barbie weszła przed nimi i zaskoczona zatrzymała się u drzwi: ─ Tomasza też zaprosiłeś?  ─ Tak, mam w tym swój cel ─ uśmiechnął się.

─ Witajcie! Hej, hej! Stali wszyscy, albo prawie wszyscy z ich dawnej paczki: - Róża, przebrana za Femme fatale, którą Barbie zaraz pobiegła uściskać rozmawiała z Tomaszem – muszkieterem, który śmiejąc się głośno z niespodzianki, jaką zrobił Barbie, powitał ją jako Portos i zamiótł prawie podłogę przed stopami Barbie swoim kapeluszem w ukłonie.

Zabrzmiała muzyka, ale żadna super wyszukana orkiestra z wodzirejem, która się Julii śniła. DJ ubrany niczym królewski stańczyk zapowiedział tańce wołając do mikrofonu: May I have this dance??? I tak zaczął się oczekiwany bal.

Franek bez zbędnych ceregieli objął Julię i traktując jak swoją własność zabrał do tańca.      
 ─ A gdzie Marta? ─ Odsunęła go na długość ramion i próbowała znaleźć w jego twarzy coś znajomego, może chociaż błysk oczu, który tak bardzo kochała,… kiedyś i jeszcze przedwczoraj w swoim śnie… Nie miał maseczki, ale jak na muszkietera przystało dłuższe, czarne wąsy. I to ją rozśmieszyło. ─ Nie odkleją się?

W odpowiedzi przycisnął ją do siebie, a przez ramię, rozejrzał się:

─ Marta? A kręci się gdzieś, może z Krystkiem, a potem dodał: ─ słuchaj, co grają i bądź cicho. Byłaby zdziwiona, gdyby tego nie zagrali. Hotel California… i może znajdą jakiś moment, by powspominać… Nie odmówiłam jego zaproszeniu, jestem… tańczymy razem… a więc? Franek przytulał, to znów odsuwał ją od siebie, piosenka modnych kiedyś The Eagles dobiegała końca… Marty na horyzoncie nie było widać, a więc chyba przyszedł odpowiedni moment na rozmowę ─ pomyślała. Tym bardziej, że grany utwór wyciszono troszkę, a DJ pochylał się do ciemnoskórej dziewczyny, która stała przed podium z aparaturą.

─ Co wy w ogóle w Londynie robicie?

─ Nooo, mamy z Martą trochę fuchy przy robieniu scenografii, czasem projekt na zamówienie. Załapaliśmy się i tak leci.

─ Fuchy? Przez kilka lat? ─ chciała mu powiedzieć, że ściemnia i pieprzy, ale on już się zorientował, że Julia jego gadaniu nie uwierzy i dodał: ─ można powiedzieć, że jestem naprawdę scenografem i w razie potrzeby inspicjentem. Czasem wymieniamy się z Martą rolami.

─ To super. ─ Pomyślała, że naprawdę się tu urządzili i można im tylko pozazdrościć  atrakcyjnego zajęcia. ─ A nasz bal? Skąd ten pomysł?

─ Ach, wymyśliłem tak trochę, w pożegnalnym nastroju ─ roześmiał się. ─ Pamiętasz Różę, siostrę Marty? 

─ Różę? No jasne, co z nią?

─ Wszystko dobrze, zdolna bestia. Dostała angaż do orkiestry Filharmonii w Toronto. Zobacz i wyciągnął z kieszeni spodni trochę pomięty, mały prospekt z Arts Polonia Toronto.

─ Co za wieści! I to dla niej ta zabawa?

─ Nie tylko, lecimy razem za kilka dni ─ powiedział i przerywając swoją pogawędkę z Julią, zawołał: ─ Emila, tutaj! A do Julii ─ chodź, idziemy do baru.

I tak to często bywa, gdy się za bardzo czegoś spodziewamy, oczekujemy Bóg wie jakich zmian i i cieszymy z niespodzianek w naszym życiu ─ myślała mijając balujące pary. Wyjazd do Kanady, no popatrz, popatrz! Miałby to być jedyny powód dla którego ściągnęli tutaj  dawną paczkę? Mało prawdopodobne. Tak sentymentalny Franek nigdy nie był. Czy Barbie o tym wie? 

Przy obszernym barze, zastawionym zimnymi przekąskami, kolorowymi butelkami alkoholi i szkłem do drinków zebrali się znajomi i inni obcy uczestnicy balu. Radosne podniecenie Julii rozwiewało się wśród gwaru rozmów i taktów muzyki dobiegającej z drugiej sali. Poczuła się  trochę samotna… Jeszcze jeden z muszkieterów witał się właśnie z Emilią, która wyglądała nadzwyczaj słodko w długiej, żółtej sukience i peruce z kasztanowatych loków. Gdyby nie zawołanie Franka, nie poznałaby Emilii, która dawniej dość rzadko się z nimi wszystkimi spotykała. Co wspólnego miał kierunek marketingowy do artystycznego, prawda? Właśnie podobne spostrzeżenie szepnęła Barbie, która znalazła się obok Julii, popijając kolejnego drinka.

─ Kto to jest? ─ zapytała wskazując Barbie na nieznajomego asystującego Emilii.

─ Przedstawiał mi się jako Aramis.

Barbie odstawiła pustą szklankę i pociągnęła przyjaciółkę za rękę: ─ muszę iść poszukać toalety, chodź ze mną.

Julia zmartwiała. ─ Nie! ─ krzyknęła i wyrwała rękę. Julia z jej snu też tam poszła… Wydawało jej się, że krzyknęła, ale nikt nie zareagował, a Barbie popatrzyła na nią z politowaniem: ─ jeszcze ci nie minęło? Musisz tu być i gapić się, kto z kim? Dobrej zabawy!

Odwróciła się na pięcie i wpadła na Tomka - Portosa.

─ A dokąd to piękna pani tak spieszy?

─ Wysikać się!

─ Bezpośredniość zawsze była twoją zaletą ─ roześmiał się. ─ Wracaj szybko, całą noc marzyłem o tańcu z tobą!

─ Dobra, dobra, poobracaj sobie inną - to twój styl!

Tomasz podszedł do stojących przy barze, którzy śmiali się i żartowali. Kim był dla nich właściwie? Nigdy go specjalnie nie lubili. Żałował też zerwania z Barbie. Chwalił się posiadanym sklepem z antykami, żeby wywindować swoją pozycję w ich oczach, ale czy mu się to udało? Julia podeszła bliżej i poprosił ją do tańca. Chciał koniecznie coś opowiedzieć i wydała mu się teraz jedyną kobietą godną uwagi. Na parkiecie kręciło się kilkanaście par do nieśmiertelnej piosenki „Dance Me To The End Of Love” - Leonarda Cohena. Pięknie - pomyślała, ale tę ckliwą melodię powinni tańczyć ze sobą ludzie, którzy się kochają i powiedziała mu to, a on wzruszając ramionami zwrócił się do Emilii. Skinęła głową potwierdzająco, mówiąc do niego; - moment skarbie, i z uśmiechem do Julii:

 ─ Hej, witam cię. Wróciliśmy wcześniej, Adam pojechał do domu przebrać się, pewnie niedługo już tu będzie.                    

─ Słucham?

Co robi kobieta w takich momentach? Rozzłości, rozpłacze? Julia roześmiała się. To przecież nic takiego, wrócili właśnie z integracyjnego wyjazdu na wybrzeże…

─ To TY teraz jesteś „Emily”, ta nowa, która pracuje z moim mężem? ─ specjalnie powiedziała głośno, aby inni usłyszeli. Franek też zaśmiał się, wołając: ─ czemu nam nie powiedziałaś? Voila!

─ Proste, bo ma oko na Adama ─ Barbie właśnie wróciła i skomentowała ostatnie zdanie. Inni zarechotali. Pojawił się podpity Krystian w ubraniu krasnoludka i stanął między kobietami.

─ Aleee o co chodzi, moje królewnyyy?

─ Fajnie się zintegrowaliście? ─ Julia trzymała pustą, kryształową szklankę po whiskey, którą zaczęła przekładać z ręki do ręki. Barbelka zabrała jej szkło czym prędzej.   

─ Nie rób głupstw, nie wiedziałaś? – szepnęła do Julii.

─ Ale co, „nie wiedziałaś”? ─ wściekła się Emilia. Jak się z facetem pracuje, to trzeba z nim też iść do łóżka? Powariowaliście! Chodź Tomek tańczyć, bo mnie tu cholera trafi. Bawić się przyjechaliśmy, nie?

Julia stała uśmiechając się ironicznie. Po chwili wziąwszy od barmana jeszcze jeden drink, usiadła na kanapce przy oknie, a Barbie obok niej.

─ Myślisz, że Adam…?

─ A nie wiem, tak tylko palnęłam, sorry. Coś innego chciałam ci powiedzieć. Franek mówił mi, że Marta podejrzewa kogoś z nas.

─ O co?

─ Ktoś ma jej „Bal maskowy”.

─ A gdzie jest Marta?

Barbie nieznacznym kiwnięciem głowy wskazała Aramisa, którego przyjaźnie obejmował Franek. Wyglądali jak dwaj kumple, którzy zbyt wiele już mieli w czubie.

─ Wiesz co, inaczej wyobrażałam sobie ten bal ─ Julia wstała. Zjem jeszcze jakąś zakąskę i wracam do domu.

─ No coś ty, ma być jeszcze gorący bufet, zostań!

─ Zostań ─ powtórzył nieznajomy na pierwszy rzut oka mężczyzna, który stanął przed Julią. Gdyby nie zapowiedź przekazana jej przez Emilę, pewnie znów dreszcz emocji wyprzedziłby jej uśmiech, jakim obdarowała męża.

─ Ależ wszystko pogmatwałeś! Pogładziła rude włosy jego peruki. ─ Ładnie ci w tym kolorze, może zapuścisz własne i ufarbujesz?

─ Miała być niespodzianka, tylko niepotrzebnie zostawiłem na fotelu i za późno schowałem ─ roześmiał się. Szkoda czasu, chodź tańczyć, fajny kawałek grają.

Tak, miał rację. To było: „In a manner of speaking” - Nouvelle Vague. Właśnie do przytulenia, na co Julia miała ochotę. Jak dobrze, że Adam wrócił… DJ zapowiedział jeszcze jedną piosenkę w wykonaniu Nouvelle, jakże odpowiednią tej nocy: „Dance with me” i Julia poczuła, że jest szczęśliwa. A po chwili zaśpiewał John Paul Young – „Love Is In The Air” i znów wróciły wspomnienia… Gdzie jest Franek?

DJ zapowiedział przerwę w tańcach, przebierańcy skupili się ponownie wokół baru. Wróciła też Emilia z Portosem, wołając:

─ Słuchajcie! Tomek mi właśnie opowiadał, że wczoraj, na Portobello Road widział obraz „Bal maskowy”! Marta, zupełnie podobny do Twojego. I kupił go!

Podczas gdy reszta oniemiała, a Tomasz uśmiechając się odebrał dwa drinki od barmana i podał jeden Emilii, Aramis zrobił dwa kroki w jego kierunku i powiedział twardo: ─ to masz już drugi w swojej kolekcji, Portosie?!

Tomasz odstawił szklankę na kontuar i podejmując grę powiedział wesoło: ─ Aramisie, nie rozumiem o czym prawisz?

─ Mój obraz widziano w Krakowie, w twoim sklepie! Portosie, broń się!

Marcie puściły nerwy i wyszarpnęła szpadę przypiętą do pasa swojego przebrania.

─ Nie wygłupiaj się! Marta! ─ Franek ruszył w ich kierunku, ale zanim Tomek zdążył cokolwiek odpowiedzieć, a Franek zatrzymać, szpada ugodziła pierś Portosa. Na białym żabocie jego koszuli ukazała się plama krwi… Tomek usiłując chwycić brzeg kontuaru i łapiąc rozpaczliwie powietrze, osunął się na posadzkę.

─ O kurde ─ Franek pochylił się nad leżącym ─ I need an ambulanse[1], szybko!

Ktoś z obecnych wybiegł z Emilią, Julia i Adam stali jak zamurowani, a Barbie, która uklękła przy leżącym, szlochała: ─ o matko, Tomek, to wszystko przeze mnie…

Marta siedziała na podłodze oparta o ścianę baru. Zdjęła perukę, zerwała z twarzy maseczkę i zasłoniła twarz rękami, szepcząc: ─ cholera, nie chciałam, to nie tak miało być…

Adam podał jej szklankę z mineralną. Potrząsnęła przecząco głową, a on mruknął: ─ pij, rozrzedzisz promile.

Przybyły lekarz pochylił się nad Tomkiem, muzyka ucichła, dwóch przedstawicieli Scotland Yardu jak Holmes i Watson weszli do sali i poprosili obecnych świadków o pierwsze zeznania na zapleczu teatru, a karetka pogotowia odjechała na sygnale zabierając Tomka i Emilię.

                                                     

                                                   Część V

 

Marta, Franek i Barbie dostali na piśmie wezwanie do złożenia ponownie szczegółowych wyjaśnień: w poniedziałek w siedzibie Scotland Yardu. Po rozmowie z „Holmesem i Watsonem”  przyjechali natychmiast do Moorgreen Hospital na West Endzie i teraz wszyscy siedzieli na korytarzu, jak kiedyś w swoich uczelniach przed ogłoszeniem wyników egzaminu.

─ Ostrze przeszło między żebrami, na szczęście nie naruszając płuca ─ powiedział lekarz wychodząc do nich z pokoju Tomasza. ─ Kilka najbliższych dni pacjent powinien spędzić na oddziale. Jak długo, trudno jest powiedzieć.

─ Możemy do niego wejść? Emila już wstała, ale lekarz obrzucając wzrokiem ich ubiory z nieudanej maskarady, pokręcił przecząco głową.

─  Mr. Thomas śpi i państwu życzę również dobrej nocy ─ stwierdził krótko i odszedł.

Wyszli i zatrzymali się przed gmachem szpitala, chyba każde z nich z uczuciem niedowierzania, że taki właśnie nastąpił finał ich spotkania po latach.

─ Chodźmy gdzieś na wódkę, musimy pogadać ─ zaproponowała Barbie, ─ fatalnie się z tym czuję.

Siedzieli więc w trochę zbyt hałaśliwej, jak na dopiero co przeżyte wydarzenia knajpie. Franek zamówił dla wszystkich colę z wódką i pokiwał głową: ─ nieźle namieszałaś…

─ Tak, przyznaję. Zadzwoniłam do ciebie, gdy Tomasz przysłał mi prospekt chwaląc się, co ma do zaoferowania w swoim sklepie. A kto jeszcze taki dostał?

Krystian potwierdzająco podniósł rękę i czknął głośno.

─ Trzeba było najpierw sprawdzić, a nie gadać wokoło ─ krzyknął do niej Franek i do Krystka: ─ a ty kurwa, nie pij więcej, bo nie będziemy cię nieść do hotelu!

─ Ja nic nie wiedziałam. Julia spróbowała swojego drinka i zagryzła chipsem, ─ Czym się reklamował?

─ Jak to czym, tym wszystkim, co ma w sklepie.

─ Trzeba było najpierw sprawdzić… ─ smutno i po raz pierwszy odezwała się Marta…

Krystian, który nagle przyszedł do siebie, krzyknął: ─ byłem, on ma też i książki! To był tylko tytuł „Bal maskowy”, a książka Connie Brockway. Barbela, ty czytać nie umiesz?

─ Cholera! ─ wściekły Franek rzucił swoją peruką o ścianę. ─ Emila, a Tomek co w końcu kupił na Portobello Road? Co gdakałaś?

─ Mówił, że jakąś fajną akwarelę o tym tytule… ─ Emilia wstała i ukłoniła się teatralnie, ─ dziękuję, miło było, jadę do domu.

─ Odwiozę cię ─ poderwał się milczący dotąd Adam. ─ Nic nie piłem, nie zdążyłem ─ roześmiał się.

─ A ja? ─ Julia zerwała się z krzesła.

─ Pogadajcie sobie jeszcze, weź potem taxi.

Barbie spojrzała ironicznie i zarazem współczująco: ─ a nie mówiłam?

─ Zamów mi jeszcze jedną wódkę ─ Julia spojrzała błagalnie na Franka. ─ Chlapnę i wracam. Ja im k… pokażę. Gdzie mieszka Emila?

Nikt nie wiedział.

─ Moja była temperą… ─ zaszlochała Marta. ─ Puszczą nas teraz do Toronto?

─ Polecimy, polecimy ─ siedząca obok niej Róża przytuliła siostrę. ─ Uznają to za wypadek, towarzyskie nieporozumienie na balu, zobaczysz. Bez wielkich konsekwencji.

Julia wyszła przed knajpę. Świeże powietrze orzeźwiło ją. Drobne płateczki śniegu osiadały na peruce pięknej wenecjanki. Chciało jej się śmiać i zarazem płakać. Kiwnęła na przejeżdżającą akurat taksówkę i podała kierowcy swój domowy adres.

Młody, ciemnoskóry taksówkarz obejrzał Julię od stóp do głów i cmoknął: ─ wow, beautyfoul lady, dobra zabawa?

─ Bardzo dobra ─ potwierdziła przez zęby, aczkolwiek uśmiechając się do jego oczu w lusterku.

Wejściowa furtka do ogrodu była otwarta, w kuchni i saloniku paliło się światło. Jeszcze jedna niespodzianka dzisiejszego wieczoru ─ pomyślała wchodząc do domu.

Adam stał przy kredensie i robił sobie drinka.

─ Szybko się skończyło, stwierdził rozsiadając się na kanapie.

─ Nic się nie skończyło, poszłam sobie ─ odpowiedziała mężowi zaczynając się rozbierać… Peruka, maska, sukienka… stała już w samym gorseciku na fiszbinach, pasku z majtkami i podwiązkami do koronkowych pończoch, gdy jej wzrok padł na obraz oparty o kredens. Usiadła… i po raz kolejny podziwiała temperę z zamaszystym u dołu podpisem: Marta Zaranka, a potem spojrzała na męża, który uśmiechał się do niej triumfująco i zarazem uwodząco:

─ Myślałaś, że nie wiem? Znalazłem ten skarb kiedyś…, w naszej piwnicy…, w największej szufladzie komody cioci Adeli…

─ No i? ─ Julia przełknęła głośno ślinę.

Adam dokończył swojego drinka i wstał przeciągając się: ─ wiesz… Emily ma coś w sobie, to fakt, ale ty moja droga, jesteś coraz bardziej sexy ─ i roześmiał się.

─ Gdy już wyjadą do tego Toronto, powiesimy go sobie w salonie… I nie będziesz miała nic przeciwko temu, jeśli  spotkam się od czasu do czasu z panną Emilką, prawda? ─ zapytał obejmując żonę.

                                                         
Anna Strzelec

..................................................................

PS. Sorry, ale niełatwo było mi skopiować dłuższy fragment tekstu na blog i stąd niezamierzone różnice i pogrubienia czcionki.

 

Właściwe odpowiedzi w komentarzach nadesłały:

 

DANKA, MARY I AGNIECHA :)

 

Gratuluję Wam wnikliwości i umiejętności dedukcji! W nagrodę wysyłam ilustrowany plik mojego opowiadania z linkami granych na balu utworów muzycznych do posłuchania, a wszystkim, także tym tylko odwiedzającym mój blog:) dziękuję za zainteresowanie i wspólną zabawę.

...........................................................................

 


                                                                                            


 

                                                               




[1] Potrzebuję karetkę pogotowia (ang.)

8 komentarzy:

  1. Oj, duma mnie rozpiera i cieszę się z wygranej.Zagadka zmobilizowała mnie do wnikliwego czytania Twojego,Haniu, opowiadania i śledzenia poczynań bohaterów.Komentarz:"Jasne, że pamiętała… ale nie musiała się do tego przyznawać, nawet samej Barbie", naprowadził mnie ostatecznie na właściwy trop. Pozdrawiam Mary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, w tekście znajdowały się drobne wskazówki, które można było przyjąć i tak właśnie zrozumieć, jak Ty.
      Gratuluję, pozdrawiam, nagrodę wysłałam :)

      Usuń
  2. Ha,ha..nie ma to jak dedukcja.Haniu.. sama mnie naprowadziś..Zgadnij jakim wpisem??
    Ale wygrałam,wygrałam. Dzieki za nagrodę.
    Danka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danuśka, jeśli nawet naprowadziłam, to całkiem nieświadomie :) Gratuluję, pozdrówka razem z nagrodą wysyłam :)

      Usuń
  3. Pani Anno, bardzo się cieszę, dziękuję, świetne zakończenie! Adres mailowy już zaraz podam na priv.
    Wszystkiego dobrego życzę!
    Agniecha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły kontakt, pani Agnieszko, nagroda została wysłana, pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Swietne zakonczenie,calosc niezwykle ciekawa i jak zwykle wciagajaca.Szkoda,ze nie wyjawilam tego co mi wczesniej intuicja podpowiadala,poszlam niestety zlym tropem....marny ze mnie detektyw ....hahaha
    Gratuluje paniom wygranej ,a Tobie Aniu dziekuje za wspaniala lekture i dobra zabawe ....pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. To wy kurde genialne babki jesteście, bo ja ni w ząb się nie domyśliłam ;-)... fakt, że i nie próbowałam, również gratuluję wygranych...

    OdpowiedzUsuń

DYSTRYBUCJA:

Moje książki można zamawiać mailowo pod adresem:
strzelec-anna@wp.pl

oraz: www.e-bookowo.pl - wersje ebooka i papierowe.

Łączna liczba wyświetleń

Popularne posty


Popularne posty

Popularne posty