Moje motto pozostaje niezmienne: ZADOWOLENIE Z SIEBIE SAMEGO JEST POŁOWĄ NASZEGO SZCZĘŚCIA...

niedziela, 22 września 2013

Kilka zdań o przyjaźni... fragment z mojej książki - Druga pora życia czyli jak zabija się miłość...


 Rozdział zatytułowany: Mary - str.52      

 


(...)

 

– A wiesz – Mary obraca się do mnie – mam jeszcze mój pamiętnik.

Uśmiechamy się. Mój niestety wylądował w ogniu kaflowego pieca, kilka dni po poznaniu Feliksa...Wiele dziewcząt prowadziło pamiętniki w tamtych latach. Na ich kartkach wypłakiwało się żale, dzieliło radościami, wpisywało teksty ulubionych piosenek, wklejało wycięte z kolorowych gazet zdjęcia aktorów...
Teraz prowadzi się blogi.
Patrzę na Mary. Siedzi z zamkniętymi oczami. Jej twarz łapie słoneczne promienie.
Milczymy, a ja myślę o sile przyjaźni. Ta prawdziwa pozwala przetrwać trudne, życiowe momenty.
Lojalna i taktowna, taka właśnie powinna być. Możesz do niej zadzwonić, nawet o 1-szej w nocy i wyciągając z łóżka, prawie nakrzyczeć do słuchawki, że właśnie otworzyłaś maila i otrzymaną w nim wiadomością spełniło się jedno z twoich cichych marzeń... A ona, twoja przyjaźń nie ziewnie do słuchawki, nie burknie – „mogłabyś mi to rano powiedzieć”. Ona uśmiechnie się na odległość (widzisz to wyraźnie) i powie: wiesz, mam też gęsią skórkę z wrażenia, to jest wspaniałe.
Siła przyjaźni jest tak wielka, że potrafi pomóc przetrwać nawet największe życiowe tragedie i trudne momenty.
Dawno, dawno temu powiedziała: – jeśli już nie masz innego wyjścia, to wracaj, przyjeżdżaj do nas, jakoś się pomieścimy i zastanowimy wspólnie, co dalej.
To było jeszcze zanim poznałam Horsta.
Nie skorzystałam, ale uczucie wdzięczności pozostało we mnie do dziś. Nie zapomnę! Chociaż moja mama mówiła, że podobno wdzięczność ma bardzo krótką pamięć! 
Prawdziwa przyjaźń to jednak nie tylko branie, korzystanie, męczenie do bólu zwierzeniami, czasem krzyk o pomoc! Ale też i dawanie, rewanż, gotowość wzajemna na wspólne niesienie, nawet bólu. Ona wie, że może na mnie liczyć, tak jak ja – na nią.
A ból trzeba pokochać – powiedziała do mnie kiedyś pewna lekarka. Miała prawdopodobnie na myśli ból fizyczny, związany z chroniczną chorobą... Udało mi się. Brzmi paradoksalnie? To kwestia przyzwyczajenia. Nie ma go, dzisiaj go nie ma, i tego drugiego też nie ma, hurra! Niech żyje DZISIAJ, moje słoneczne dzisiaj, nie oglądam się za siebie, dzisiaj spróbuję być szczęśliwa.

Moja przyjaciółka otwiera oczy i zdejmuje nogi z podnóżka. 

 – Wracamy? – pytamy prawie równocześnie i maszerujemy w kierunku domu. Niezły spacerek, dobrze nam zrobi.
Po drodze kupuję i zakładam niebieską opaskę na głowę.
„Do ustroju”, jak mówiła mała Melania. Na kapelusz z różyczkami mam jeszcze czas, będę go chętnie nosić, ale trochę później. Horst mówił, że w kapeluszach pięknie wyglądam. Jemu zresztą w nich jest również ładnie, naturalnie bez różyczek, ale w tyrolskim, ze wstążką i piórkiem, albo latem w słomkowym. 

A w domu zrobimy krokiety z pieczarkami. To znaczy, ja obiecałam, że zrobię. Zgłodniałyśmy trochę. Nie można przecież żyć samą kawą, lodami i marzeniami.

Córka Anioła też wpadnie. Ona tak miło zachwyca się wszystkim, co ja piszę, a dla mnie to jak malinowy sorbet, jak odżywka dla serca.
Już dawno zauważyłam, że brak akceptacji ze strony najbliższych wywołuje u mnie blokadę działania.

A potem sobie coś poczytamy... i powspominamy...

Następnego przedpołudnia „Dozgonny” miał wolne, więc odwieźli mnie na dworzec, uściskali i wsadzili do autobusu relacji Gdańsk - Krynica Morska.

.............................................................................................

 

24 komentarze:

  1. Jak zwykle potrafisz rozczulać, jak np. powyższym fragmentem z książki, zaskakiwać nowymi wierszami i zadziwiać kreatywnością.
    Serdecznie ściskam i pozdrawiam, trzymając kciuki. Mary

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie.. teraz tu tym pisaniem zmuszasz Haniu ludzi do refleksji nad swoimi przyjaźniami...cóż, strasznie zazdroszczę tym, którym udało się utrzymać Przyjaźń przez długie lata, od młodosci do teraz! Niestety, moje ówczesne się gdzieś pogubiły, mój pracoholizm je pozabijał...Są na szczęscie póxniejsze przyjaźnie, które pielęgnuję z ogromną starannością. Staram się bardzo dawać jak najwięcej - licząc, że wróci....może? Na liście powodów do bycia szczęśliwym prof. Leszek Kołakowski na I-wszym miejscu umieścił - PRZYJAŹŃ!!!!! miłośc, zdrowie i pieniądze - potem...

    OdpowiedzUsuń
  3. W mojej, Twojej książce, z motylkiem, jest to na stronie 65 ale jakie to ma znaczenie? Bo jest i przyjaźń i milczenie i krokiety i wspomnienia. Pozdrawiam jesiennie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ...bo Mary to jest Mary... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. A kto nie zna Mary - niech żałuje... :)
    Może jednak bywają takie przyjaźnie, może nie tylko ja mam to szczęście? Zapraszam do rozmowy i pozdrawiam czytelników mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisała do mnie mailowo Iwona z Aachen...

    Przyjaźń ...
    Nie ma prawdziwej przyjaźni bez szczerości. W przyjaźni mówi się o wszystkim, o radościach i smutkach, o sukcesach i porażkach. Prawdziwy przyjaciel z nami się cieszy, prawdziwy przyjaciel z nami się smuci. Radość jest tylko wtedy radością, jeśli jest dzielona z innymi, a przyjaciel to pierwszy człowiek, z którym tak wiele się porusza. Nawet podzielony smutek jest o połowę mniejszy, jeśli się zwierzymy. Psycholodzy stale podkreślają, aby nie zatrzymywać trosk tylko dla siebie, aby nie robić sobie samemu więzienia i nie cierpieć po cichu, choć niektórzy osiągają w tym mistrzostwo. Po co ma się przyjaciół? Jeśli się zwierzymy to spadnie nam kamień z serca, prawda?
    Niektóre kobiety przeżywają dramatyczne rozstania nie w miłości tylko w przyjaźni. Powodów do tego może być wiele, przyjaźnie przechodzą różne fazy, szczególnie w młodości. Dobrze byłoby, aby przyjaciele zrozumieli, że nie zawsze muszą być tego samego zdania. Choć lepiej nie podkreślać stale tego, co dzieli, tylko skupić na tym, co łączy. Jednak na szczęście można mieć wielu przyjaciół. Kobiety wiodą rej, choć przyjaciółką na całe życie nie każda może się pochwalić.
    Przyjaźnie są jak miłość, chcą być zadbane, pielęgnowane i o to wcale nie jest trudno, pod warunkiem, że się jest na nie otwartym. Jednak w przeciwieństwie do miłości, najpiękniejsze w przyjaźni jest to, że można ją dzielić z innymi ludźmi i nikt nie powinien uważać, że jest lepszy. Można mieć przyjaciółkę na wyjście do teatru albo na musical, na krótkie spotkanie przy kawie, na śmiałe rozmowy o mężczyznach, dyskusje o dzieciach i modzie, etc. Z niektórymi przyjaciółmi spotykamy się regularnie, z innymi raz albo dwa razy w roku, z niektórymi mamy kontakt osobisty, z innymi tylko telefoniczny, prawdziwej przyjaźni to wcale nie przeszkadza.

    Prawdziwa przyjaźń zaczyna się od tego, abyśmy spojrzeli na siebie i chcieli być dobrymi przyjaciółmi. Właściwym rdzeniem człowieka jest dobro, warto wydobyć je na wierzch i dzielić je z innymi.

    Iwona Porożyńska, Aachen 03.10.2013
    www.iwona-porozynski.com/blog

    OdpowiedzUsuń
  7. A czy Ty Iwono, masz taką przyjaciółkę, z którą możesz dzielić swoje radości i smutki?
    Bardzo dziękuję Ci za obszerny mail :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam jeszcze raz .... moje życie bez przyjaźni byłoby niczym, pielęgnuję przyjaźnie, jak tylko pamięcią sięgam. Od 24 lat mieszkam w Niemczech, przyjaźnie zawarte w Polsce żyją dalej, bo wszystko o co zadbamy rozwija się i owocuje. Przyjaźnie zawsze wzbogacały moje życie.

      Usuń
  8. Przyjaznie...te stare i te nowe. Pierwsze , ma sie wrazenie, ze nigdy nie zardzewieja. Sa piekne, bo to tak jakbys kiedys zawarla slub i to "malzenstwo" trwa i trwa... pomaga zniesc ciezkie chwile, kiedy wiesz, ze jest ktos , na czyim ramieniu mozna sie wyplakac, ktos kto zawsze wyciagnie do ciebie pomocna dlon. Te przyjaznie sa najcenniejsze. Jestem szczesciara, bo mam takie...piekne, wiekowe, ponadczasowe. Mozna tez miec nowe znajomosci, ktore przerodza sie w przyjazn...predzej czy pozniej. Sa bardzo cenne, bo to sa te przyjaznie, z ktorymi masz blizszy kontakt najczesciej. Moga jednak nie wytrzymac proby odleglosci. I to wlasnie zdarza mi sie od czasu do czasu. Poznaje osobe, z ktora staje sie nierozlaczna, uwielbiam przebywac w jej towarzystwie, z wzajemnoscia oczywiscie. Niestety...losy rzucaja cie daleko i choc na poczatku jestescie w stalym kontakcie, to z czasem staje sie ta nic coraz ciensza, slabsza az do momentu kiedy urywa sie...pozostaje radosc ze wspolnie spedzonych chwil, pozostaje smutek po czyms czego juz nie ma. Czy to tez przyjazn? Chyba tak, bo skoro bylas w stanie poswiecic wszystko dla tej osoby, to mysle, ze to wlasnie byla przyjazn. Jest jeszcze jeden rodzaj przyjazni. Ktos moze powiedziec, ze to raczej znajomosc, a nie przyjazn. Mam na mysli znajomosci zawarte na portalu spolecznym. Takie znajomosci moga przerodzic sie w bardzo zazyla przyjazn. Mnie sie to przydarzylo i mysle, ze nic juz tego nie zmieni. Jestem po prostu szczesliwa z moich nowych znajomosci, z ktorych przynajmniej jedna moge nazwac...po prostu przyjaznia...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nusiu! Prawdziwa przyjaźń, nawet jesli jest to tylko dobra znajomość, sprawiająca obopólną przyjemność, przetrwa upływający czas i odległości!
    Dziękuję za szczerą wypowiedź i pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mówi się, że przyjaźń pomiędzy mężczyzną, a kobietą nie istnieje. Nie zgadzam się z tym! Istnieje taka przyjaźń, a najlepszym przykładem na to jesteśmy my, ON i ja. Przyjaźnimy się ze sobą już 29lat, a zważywszy na to, że ON ma dzisiaj lat 40, a ja 37, to zaczęliśmy naprawdę wcześnie.
    Spędziliśmy wspólnie dzieciństwo i zawsze byliśmy blisko siebie. Razem graliśmy w gumę, kapsle, byliśmy w tej samej drużynie grając w dwa ognie, w badmintona, czy w karty. Wspólnie „chodziliśmy” na jabłka, śliwki i gruszki, i to ON masował mi tyłek, gdy dostałam centralnie w prawy pośladek kamykiem, wystrzelonym z procy przez właściciela sadu. Mieliśmy wesołe, bardzo szczęśliwe dzieciństwo i nie skłamię, jak powiem, że cały czas byliśmy razem.
    Wspólnie też spędziliśmy naszą młodość, oczywiście poszliśmy do różnych szkół, poznaliśmy nowych ludzi, wchodziliśmy w związki, ale nasze drogi nigdy się nie rozeszły. To ON skracał randki, aby przyjechać do mnie chociaż na chwilę, to ja odwoływałam spotkania, bo ON prosił mnie, abym wspólnie z nim coś załatwiła itp., itd. Prowadziliśmy bardzo rozrywkowe życie. Przez wiele lat bawiliśmy się w każdy weekend (dzisiaj zastanawiamy się, skąd mieliśmy na to wszystko pieniądze),chodziliśmy na dyskoteki, do knajp, do pubów. Potrafiliśmy przetańczyć całą noc, świetnie się przy tym bawiąc. Kilka razy wyratował mnie z naprawdę dużych opresji, nie czyniąc mi żadnych wyrzutów (nasi rodzice nigdy się o tym nie dowiedzieli … hehe)
    Oczywiście nie zawsze było tak różowo i kolorowo . Ludzie nie rozumieli relacji, która pomiędzy nami istniała (nadal istnieje). Byłonam ciężko w naszych związkach. Sama musiałam zakończyć kilka, bo nie cierpię marudzenia i dosyć miałam słuchania tekstów typu : „a dlaczego on cię obejmuje ?”, „a dlaczego złapaliście się za ręce?”, „a dlaczego przytuliłaś się do niego całym ciałem”, a dlaczego to ?, a dlaczego tamto?. Nasi partnerzy nie rozumieli, że jak się obejmujemy, to jest to gest przyjaźni, niczego więcej … do dzisiaj nie rozumieją .
    To ON był przy mnie, gdy do mojego domu wtargnęła najpierw jedna choroba, potem druga, potem trzecia. Nie widzieliśmy się często, bo ON już mieszkał wtedy poza Polską, ale dzwonił do mnie bardzo często, pisał listy (długopisem i wysyłał pocztą), pisałam maile, sms`y … i chociaż nie mogłam go dotknąć, to wiedziałam, że jest …
    Dzisiaj widzimy się co trzy, cztery miesiące, ale to niczego między nami nie zmieniło. Nadal dużo rozmawiamy, śmiejemy się, pocieszamy, doradzamy sobie nawzajem, jesteśmy tacy sami, choć inni. I nie wierzę, aby kiedykolwiek się to zmieniło … nie pozwolimy na to... IWA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IWO... czytam już drugi raz Twoją piękną wypowiedź o przyjaźni i myślę, dlaczego nie jest spełniona miłością, bo związek zbudowany na tak silnych podstawach...
      Jakoś smutno mi... trzeba dużo siły, by go utrzymać przez tyle lat... Dziękuję Ci za szczerość, bardzo...

      Usuń
  11. Katarzyna Georgiou napisała na facebooku, a ja pozwoliłam sobie skopiować.
    Anno, mam taką jedną przyjaciółkę, z którą przyjaźń trwa od 1986 roku, gdy poznałyśmy się na wydziale muzycznym wrocławskiego SN-u. Ta przyjaźń przetrwała nawet moje 16 lat pobytu w Kanadzie, i zawsze w ciągu tych 16 lat, miałyśmy czas na pisanie listów, telefony i odwiedziny, gdy wpadałam do Polski. Teraz, nasze dzieci się przyjaźnią, a my widujemy regularnie u którejś z nas w domu lub robimy wypady na "zieloną trawkę" lub w ciekawe miejsca. Mogę z nią rozmawiać o wszystkich problemach i oczekiwać na sensowne porady, wysłuchanie lub wsparcie i vice-versa... Sama jestem zdumiona, że przyjaźń przetrwała prawie 30 lat... tak więc zaliczam się do grona szczęśliwców Pozdrawiam jesiennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W prawdziwej przyjaźni odległości nie grają żadnej roli... Dziękuję Ci Kasiu za wzięcie udziału w naszych rozmowach o przyjaźni :)

      Usuń
  12. Za daleko mieszkasz Miła, za daleko mieszkasz, ale i tak cieszę się, że jesteś i pamiętasz o mnie. Całuję Mary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz Mary, ludzie umieją się przyjaźnić! :)
      Dziękuję Ci, że wpadłaś i pamiętasz tak bardzo jak ja.
      Dużo buziaków - Hania

      Usuń
  13. Zostałam ponaglona przez naszą Hanię kochaną, żeby wypowiedzieć się na temat przyjaźni... Nie wiem, czy potrafię o tym pisać... Są! Wiem o tym. Myślą o mnie, ja myślę o nich. Wiatr miłosci popchnął mnie do innego kraju, nie możemy spotykać się często. Czasami telefonujemy do siebie, czasami przyjdzie jakiś e-mail od którejś przyjaciółki. Czytam z wypiekami na twarzy. Wyobrażam sobie, jak zasiada i pisze do mnie, stara się opowiedzieć, co wydarzyło się w jej życiu, życiu jej bliskich. Śmieję się i płaczę czytając słowa skierowane do mnie. Nie wiem, jak to działa, ale zawsze wiem, że właśnie tego dnia któraś do mnie zadzwoni, albo otrzymam maila. Telepatia? I one mówią mi to samo - myślałam o Tobie, czułam, że zadzwonisz, napiszesz... Brakuje mi ich, naszych spotkań, podczas których mówiłyśmy o wszystkich naszych radosnych chwilach, smutkach, tragediach, mogłyśmy też nic nie mówić... i rozumiałyśmy się, wiedziałyśmy, że nie należy zepsuć tej chwili zbędnymi słowami. Zawsze mogę na nie liczyć. A one na mnie. Znamy się od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Nie zawsze byłyśmy blisko, nie zawsze miałyśmy kontakt, ale i tak nasze drogi zeszły się.
    No i nie znalazłam słów, aby opisać to co nas łączy... Wyszło tak sobie, banalnie... A wcale tak nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zuzanno,
    wyszło pięknie, bo uczucia, o których piszemy nie są wcale banalne... Moja przyjaźń, niestety tylko ta jedna, też trwa od szkoły podstawowej do matury. A potem miasta, w których zaczełyśmy nasze studia były odległe ( Poznań- Gdańsk ) ale to nie przeszkadzało nam się spotykać. Wsiadałam w pociąg i zamiast do domu, jechałam w przeciwną stronę, nad morze... itd... Dużo byłoby do pisania i opowiadania, a telepatia? Ależ oczywiście, ona istnieje!!!
    Bardzo Ci dziękuję, Susanne, że napisałaś... :)

    OdpowiedzUsuń
  15. W zasadzie nasz minikonkurs został zakończony, nagrody wysłane... ale swój udział jeszcze zgłosiła szybciutko Eva, przebywająca w Irlandii. Ponieważ wypowiedź jej dostałam na priv. pozwalam sobie tutaj wkleić:

    ***

    Jak można wierzyć w prawdziwą przyjazń w dzisiejszym świecie? Po co próbować... Me doświadczenie, tak pelne rozczarowań ludżmi, oczekiwan niespelnionych, pragnien serca rozproszonych, bolow serca nieukojonych.... Dzisiejszy czlowiek tak roztargniony, zmeczony, ciagle spozniony, zagubiony, zapatrzony w swoje wlasne podworko... kto by tam zwracal uwage na bol ukryty, na serce samotne... tu biznes, interes, praca, problemy... lub moj egoizm, swiat artystyczny, egocentryczny, samolubny... Ja moze dam sobie spokoj z ta cala przyjaznia, wychodzeniem do ludzi, po co mi to ryzyko, by znow czuc odrzucenie, zranienie, niespelnienie, zniechecenie i gorycz... Zniszczone relacje to czasem tylko kwiestia nieporozumień, niedopowiedzen i braku wysilku w strone drugiej osoby... A jednak po jakims czasie braknie energii, by znowu sie mi chcialo wychodzic tak bardzo do drugiego czlowieka. Dlaczego ten czlowiek wydaje sie mi czasem tak okrutnie przecietny? A co jesli ja tak przecietna sie stalam, ze nie potrafie juz widziec piekna w innym? Boze ratuj mnie. Niech slonce znow wzejdzie, i ta sila nowa by usmiechnac sie do serc innych... Nowa nadzieje i sila, ze jednak warto probowac i walczyc o przyjazn, ze nawet jesli znajde jednego czlowieka na tej ziemi ktory by kochal mnie calym swym sercem, to jest to wielkie szczescie... Ze nawet jesli ja kocham, a ktos mnie nie, to ja jestem tym silnym, a nie slabym... Ze jakbym zrezygnowala z przyjazni, milosci do drugiego czlowieka, to tak jakbym umarla za zycia...

    Tyle od Evy... Przeczytałam i jestem do głębi wzruszona. EVO! jestem pewna, że znajdziesz w życiu prawdziwa przyjaźń, bo na nią zasługujesz!!! Bardzo dziękuję za wypowiedź, wybieraj nagrodę, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Pięknie piszesz o przyjaźni, chciałabym kiedyś na taką zasłużyć:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo dziękuję Olu, ze mimo nawału zajęć znalazłaś czas, by do mnie tu zagladnąć :)
    Z przyjaźnią jest jak z miłością... trzeba pielęgnować... wtedy zostaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I życzę Ci takowej serdecznie :-)

      Usuń



  18. Czekałem ja do zakończenia konkursu i z przyjemnością wypowiedzi czytałem. Jako facet wtrącę teraz swoje "trzy grosze" i mam nadzieję, że uczestniczki i Szanowna Właścicielka bloga za złe mi tego nie wezmą.
    Z przyjemnością czytałem wypowiedź Pani Anonimowej z 8 października o świcie, bo o siódmej rano pisaną i ... szkoda mi Was. Dlaczego? Zaraz odpowiem.
    W oparciu o wiele przeżytych latek, doświadczeniami licznymi skalany twierdzę, że wieczna przyjaźń pomiędzy dwoma osobami różnej płci, a w podobnym wieku nie jest możliwa. Wypowiedź Pani Anonimowej chyba najlepiej o tym świadczy. Przyjaźń Tak, jeśli różnica wieku jest tak duża, że praktycznie uniemożliwia "burzę zmysłów", a bliższy kontakt trąci wypaczeniem seksualnym. Jeśli tej różnicy wieku nie ma, jeśli wzajemna atrakcyjność "przyjaciół" budzi równie wzajemne zainteresowanie to skrywanie rodzącego się uczucia, skrywanie przed sobą (wzajemnie) rodzi ból, zaprzepaszcza inne związki, praktycznie uniemożliwia normalną egzystencję. Owszem - można się do tego, co się czuje nie przyznawać "Przyjacielowi" bojąc się go utracić, można ukrywać Kochanie przed samym sobą ale jest to samobiczowanie. Może uczciwiej powiedzieć zwyczajnie - kocham Cię, bardzo kocham i żyć... Inna sprawa, jeśli w sytuację wplątane jest poczucie obowiązku, męski, lub kobiecy honor związany z trwającym od lat innym związkiem. Wtedy zacząć się może osobista tragedia dwojga "przyjaciół". Cóż - życie bywa okrutne - nie wybaczą sobie tej miłości, ale czy będą potrafili udawać przyjaźń? Któż zrozumie dotknięcia dłoni, muśnięcia włosów, krótkie chwile przytulenia? Któż im wybaczy? Tego nie będą potrafić nawet oni sami.

    OdpowiedzUsuń
  19. W każdym zdaniu sporo racji, ale... upływający czas potrafi za nas rozwiązywać nasze problemy, a przeznaczenie czyni swoje.
    Podobno cierpienie uszlachetnia...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

DYSTRYBUCJA:

Moje książki można zamawiać mailowo pod adresem:
strzelec-anna@wp.pl

oraz: www.e-bookowo.pl - wersje ebooka i papierowe.

Łączna liczba wyświetleń

Popularne posty


Popularne posty

Popularne posty